Tempo życia, wysokie wymagania i nadmiar obowiązków powodują, że czasami chcemy się po prostu „wyłączyć”. Czy to w ogóle możliwe? Rozwiązaniem może być deprywacja sensoryczna, czyli odcięcie się od bodźców zewnętrznych.

Stan odłączenia od wszelkich bodźców zewnętrznych można osiągnąć w komorze deprywacyjnej, skonstruowanej specjalnie w tym celu.

Floating, czyli deprywacja

W książce „Zaginiony symbol” popularny pisarz Dan Brown umieścił głównego bohatera, Roberta Langdona, w komorze deprywacyjnej. Nie było to jednak doświadczenie, które ten by miło wspominał. Mimo wszystko rozwiązał zagadki, które pojawiły się na jego drodze i osiągnął swój cel. Floating, czyli deprywacja sensoryczna, jest stosowana również podczas eksperymentów psychologicznych i w medycynie alternatywnej. Co istotne, deprywacja krótkotrwała bywa dla organizmu niezwykle relaksująca. Jeśli jednak pozostaniemy w komorze zbyt długo, tak jak profesor Langdon, wówczas może to doprowadzić do depresji, skrajnego niepokoju i zachowań aspołecznych. W takiej sytuacji znalazł się inny fikcyjny naukowiec, prof. Edward Jessup z filmu Kena Russella „Odmienne stany świadomości”. Zamiast dostać upragnionego Nobla, został owładnięty szaleństwem. Wszystkie badania wskazują, że mózg pozbawiony dostępu do informacji płynących z narządów zmysłów może zachowywać się jak pod wpływem psychotropów. Świat popkultury ostrzega więc przed nadmiernym eksperymentowaniem ze swoimi zmysłami. Kiedy więc deprywacja sensoryczna przyniesie pozytywne skutki? W komorze floatingowej, gdzie doświadczona osoba przez cały czas będzie kontrolować ten proces.

Czym jest komora floatingowa?

Kapsuła powinna być wypełniona roztworem wody z solą o gęstości przypominającej tę z Morza Martwego. Nie musimy się obawiać o własne życie – podczas sesji unosimy się w roztworze, który ma 30 centymetrów głębokości. Zadbać należy również o temperaturę wody, która powinna być jak najbardziej zbliżona do temperatury ludzkiego ciała. Uczucia, jakie ma wywołać ten zestaw, to doznania podobne do stanu nieważkości. Brak grawitacji. Brak bodźców. Brak dźwięków. Brak zapachów. Mózg odpoczywa, ciało odczuwa totalny relaks.

Wbrew pozorom to nie jest rozrywka ekskluzywna, ponieważ podobne komory znaleźć można w różnego rodzaju SPA, klubach fitness czy bardziej luksusowych hotelach. Według osób, które zażywały floatingu, efekty są nie do przecenienia. Podobno relaks jest absolutny, a jedna godzina deprywacji może zastąpić nawet cztery godziny snu. Komory floatingowe są stosunkowo nowym wynalazkiem, jednak zyskują kolejnych zwolenników. Wywodzą się z komór deprywacyjnych, na których rozpowszechnienie wpływ miała nauka lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy to popularne były eksperymenty w tej dziedzinie. Właśnie wtedy dowiedziano się, że odpowiedni czas spędzony w komorze może dać wytchnienie, ale przebywając tam zbyt długo, szybko możemy wkroczyć w rejony swojej psychiki, których nigdy nie chcielibyśmy poznać.