Do momentu odpalenia na Spotify Dobrostanu a więc najnowszego albumu Natalii Kukulskiej, byłem przekonany, że muzycznie o wiele bliżej jest mi do jej Mamy, czyli nieodżałowanej m.in. przeze mnie Anny Jantar. Myślę, że podobnie miałem z twórczością Kayah, ograniczając się jedynie do utworów takich jak Prawy do lewego czy Testosteron. Jakby Kayah żadnych innych piosenek w swoim repertuarze nie miała albo jakbym bezczelnie nieco uznał, że żaden inny kawałek im nie dorówna i słuchanie ich to strata mojego czasu. Nie inaczej było z Justyną Steczkowską czy Andrzejem Piasecznym a lista na nowo odkrytych przeze mnie polskich Artystów, z każdym kolejnym miesiącem się wydłuża… No, ale ja nie o tym.
Dobrostan, czyli przemyślenia po wysłuchaniu najnowszego albumu Natalii Kukulskiej Część 1
Jak nie bać się zmian?
Premierowy album Natalii otwiera piosenka tytułowa a więc Dobrostan. Wsłuchując się w teksty polskich piosenek, często wyłapuję motywujące, inspirujące mnie fragmenty, które poddaje własnym analizom. Kto czytał moje felietony, ten wie…
Niech dzieje się, już się nie boję zmian. Dobrze to wiem, znalazłam w sobie swój dobrostan (…) – to fragment tekstu, który zwrócił moją uwagę. Zacząłem zastanawiać się, jak mogę nie bać się zmian, które są przecież, poza śmiercią i podatkami, jedyną pewną naszego, ludzkiego życia.
Cóż, będąc osobą ze zdiagnozowanym spektrum autyzmu, każda zmiana stanowi dla mnie niemalże osobisty koniec świata, który znam i w którym mi jest dobrze. Jednakże idąc tokiem myślenia wyśpiewanym przez Natalię, człowiek przestaje bać się zmian, gdy znajdzie ten swój prawdziwy… dobrostan.
Zawsze jest ten właściwy moment
Tak oto przeszliśmy do kolejnego fragmentu piosenki, który postanowiłem przemyśleć. Człowiek często podejmując decyzję o tym, że np. zapisze się na kurs prawa jazdy, odkłada ją w czasie, czekając na ten najwłaściwszy ze wszystkich właściwych momentów…
Wiem sam po sobie, że prędzej mogę doczekać się własnej śmierci, bo czas na tym świecie, każdy z nas ma ograniczony, niż ukończenia wspomnianego, przykładowego kursu, na którego sam jakiś czas temu, nie zostałem zakwalifikowany przez lekarza medycyny. Fakt, nie poszedłem wówczas do żadnego z listy medyków, którzy mieli mnie skonsultować i w sumie finalnie do dziś nie wiem, czy na ten kurs mógłbym się dostać, ale wizje jazdy samochodem, na siedzeniu kierowcy, od jakiegoś czasu mam już za sobą. Czuję ulgę, odkąd odpuściłem sobie presję bycia mobilnym.
Wracając do tematu, kiedy tak będziemy rozciągać ten właściwy moment w czasie, to może on nigdy nie nadejść. Spontaniczne działanie, na zasadzie, że któregoś ranka zrywam się z łóżka i biegnę do pierwszej, lepszej, czyli z brzegu, szkoły nauki jazdy, celem zapisania się na kurs, też może nie być dobrym rozwiązaniem. Dla mnie właściwy moment to ten, w którym czuję, że jestem gotowy. Nie inni ludzie dookoła mnie. I myślę, że to jest ten właściwy z najwłaściwszych momentów. Czasem jednak, o czym nie zapominajmy, gdy coś raz po raz nie idzie po naszej myśli albo tego po prostu nie czujemy weźmy pod uwagę to, że może warto byłoby odpuścić. Dla własnego… dobrostanu.
Sposoby na niepogodę
Sposoby mam na niepogodę. Spoglądam z góry w dół. Otwieram się na to, co nowe. Na zwykły cud (…)
Życie jest jak pogoda. Nieprzewidywalne. Niekiedy chwaląc dzień, jeszcze przed zachodem słońca, może nie dosłownie, ale okazuje się, że nagle aura naszego życia przypominać zaczyna zachmurzone niebo. Życiowa niepogoda.
My sami, czasem robi to za nas otoczenie, lubimy wrzucać się do jednego worka. Czyli wszyscy jesteśmy podobni, co równoważymy, zupełnie błędnie, z pojęciem tacy sami. Stąd też często bierze się ta nasza życiowa, egzystencjalna niepogoda. Porównujemy się a prawda jest taka, że na tle innych, kimkolwiek oni nie są, zawsze i wszędzie będziemy wypadać… niekorzystnie.
Gdy w życiu mojego Brata pojawiła się młodsza ode mnie dziewczyna a obecnie Narzeczona, jej obecność, która zaistniała najpierw w moim życiu zawodowym a następnie prywatnym, sprawiła, iż uznałem, że Sonia (imię zmienione) jest ideałem a ja, na jej tle, owszem, idealną, ale… porażką… Ona wszystko robiła lepiej… Oczywiście, tylko i wyłącznie w moim własnym mniemaniu, przez co moja i tak już niska niczym postać Smerfa, samoocena, w ogóle się zapadła.
Pomogło mi odcięcie się od Soni, która wyjechała z moim Bratem za granicę. Również wsparcie psychoterapeutyczne, ale jeżeli coś tracimy przez lata, przez lata również musimy to odbudowywać, robiąc to krok po kroku a nie na przysłowiowego wariata. Każdy z nas posiada swój własny parasol a więc taki sposób na niepogodę. U mnie jest to pasja do słowa pisanego i możliwość rozwoju, którego celem jest wydanie w przyszłości własnej książki. Natalia Kukulska w utworze Dobrostan śpiewa o zwykłym cudzie.
Zwykłe cuda jednak nas mało interesują, ponieważ my, o wiele bardziej otwieramy się na ich spektakularne wersje. No i bywa tak, że się rozczarowujemy. Cudem jest już to, że kładąc się wieczorem spać, rano otwieramy oczy. Nikt nie da nam gwarancji na to, że tak się stanie… Więc starajmy się otwierać także na tę codzienną zwykłość, prostotę, ponieważ zwykły cud przygotowuje nas na doświadczenie czegoś większego, spektakularniejszego, ale my przez zamknięcie się na to, co z pozoru małe, nigdy nie otwieramy się na więcej…
Przystanek dla zdyszanych myśli
Przeraża mnie, prawdę mówiąc, presja i pęd współczesnego świata. Ostatnio dotarło do mnie, że i ja ciągle chcę aby wszystko dookoła mnie, wszystko to, w czym uczestniczę na co dzień, działo się szybciej…
Zastanawiając się nad słowami Dobrostanu, gdzie myśli zdyszane znalazły swój przystanek, doszedłem do wniosku, iż jest nam on potrzebny do tego, byśmy w tym szalonym, wariackim wręcz pędzie, nie tyle mogli, bo to możemy zawsze, ale chcieli i przede wszystkim potrafili się zatrzymać. Byśmy odnaleźli swój własny przystanek, na którym nasze zdyszane myśli będą mogły się zatrzymać.
(…) Miejsca nieznane, w błogostanie dryfują. Znowu lśnią, jak złoto (…)
No właśnie, zastanówmy się przez moment, co nam umyka w codziennym życiu przepełnionym presją, pośpiechem i brakiem przyzwolenia na nicnierobienie.
Myślę, że w naszym życiu jest wiele takich nieznanych miejsc, których nie mamy czasu poznać, bo biegniemy na oślep za karierą, pieniędzmi, uznaniem, prestiżem itd. Oczywiście nie ma w nich nic złego, ale jeżeli to nasz jedyny sens życia, to musimy być bardzo nieszczęśliwymi oraz zagubionymi ludźmi…
Idąc nieco w aspekty duchowości, dobrostan otwiera nas na wszystko, co nowe. Kiedy potrafimy się zatrzymać, choćby na chwilę, możemy doświadczyć czegoś błogiego (dla mnie to uczucie wewnętrznego spokoju), czemu pozwolimy dryfować i lśnić jak wspomniane złoto…
Podsumowanie
Prostym ćwiczeniem na poczucie dobrostanu może być polecane przez Katarzynę Miller, w wywiadzie dla radia ZET, ćwiczenie polegające na tym, że napinamy, zaciskamy całe ciało tak mocno jak tylko damy radę, trzymamy tak przez chwilę, również, jak długo damy radę i… rozluźniamy je. Na mnie takie coś działa, rzeczywiście dając w momencie odpuszczenia a więc rozluźnienia napiętych mięśni, poczucie ulgi, dobrostanu a także, co tu dużo mówić, swego rodzaju przyjemności… Jest to pewna forma relaksacji, na którą możemy sobie pozwolić w zaciszu własnego domu.
Filozofia przypisywana Konfucjuszowi głosi, że wszystko czego szukamy jest już w nas a więc spróbujmy znaleźć swój własny dobrostan, który wyprowadzi nas z codziennego chaosu. Nie od dziś wiadomo, że kto szuka, ten prędzej czy później znajduje a więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci, Drogi Czytelniku, owocnego szukania drogi wiodącej do Twojego własnego, osobistego dobrostanu…
Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności
Sprawdź też: Jak zadbać o swój dobrostan i zdrowie psychiczne?