Myślę, że mało kto nie zna postaci Toma i Jerrego z kultowej amerykańskiej kreskówki. Jest to klasyka twórczego duetu Wiliam Hanna, Joseph Barbera. Pierwszy odcinek kilkuminutowych epizodów swoją premierę miał w lutym 1940 roku, kiedy to na kolejnych osiemnaście lat zapanowała era Hanny i Barbery. Pierwotnymi bohaterami kreskówek mieli być pies i lis, jednak pomysł ten został odrzucony. Tak też narodził się kot i mysz, co prawdopodobnie wyszło wszystkim na dobre. Nie mniej jednak, pierwotnie Tom i Jerry, po pierwsze, mieli mieć inaczej na imię a po drugie, mieli też różnić się nieco w swojej, że tak to ujmę, fizycznej budowie lub zewnętrznym wizerunku. Czy zastanawialiście się kiedyś, kiedykolwiek, jak wiele fabuła jednej z najbardziej znanych kreskówek na świecie, mówi o nas samych? Być może dlatego tak bardzo ją lubimy, przynajmniej ja…

Być jak Tom czy Jerry?

Historie z morałem

Odkąd pamiętam, czyli prawdopodobnie lekcji języka polskiego w szkole podstawowej, stykam się ze stwierdzeniem, że każda bajka powinna być historią z morałem. W świat baśni jako pierwsi porwali mnie w dzieciństwie Bracia Grimm. Kolejną przepustką do tej magicznej krainy wyobraźni był Hans Christian Andersen. Po latach dowiedziałem się, że oryginalne teksty braci Grimm są dalekie treścią od baśni, które poznawałem w dzieciństwie i że zostały przerobione.

Cóż, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie próbował niemalże zabić w Tobie dziecko… Morał jaki płynie z historii Toma i Jerrego to przede wszystkim wytrwałość w dążeniu do celu. To także fakt, iż czasem warto połączyć siły, by stawić czoła przeciwnościom. Jest jeszcze jeden obraz jaki wyłania się z opowieści o kocie i myszy – to więzi i relacje, które nie dość, że potrafią być silne to jeszcze potrafią zrodzić się na przeróżnych fundamentach. Jest to opowieść o sile przywiązania, przyzwyczajenia oraz swego rodzaju niechęci, by jednak w końcu przyznać się do tego jak jest naprawdę.

Krótka charakterystyka

Tom jest szaroniebieskim kotem, którego cechuje zarozumiałość i pewność siebie. Misją jego życia jest dopaść Jerrego i zrobić to w myśl zasady, że wszystkie chwyty są dozwolone. Efekty działań Toma w tym zakresie, o ile jakieś są, bywają krótkotrwałe. Pościgi za Jerrym każdorazowo wpędzają Toma, niekiedy w niemałe kłopoty. On jednak żadnym problemem, którego sam na siebie ściągnął, raczej się nie przejmuje. Gdy im obu grozi realne niebezpieczeństwo, łączy siły z Jerrym, by przy okazji pomóc przede wszystkim… sobie. Tom ma niekiedy przebłyski świadczące o tym, że do głosu może dochodzić jego własne sumienie, więc gdy Jerry’emu zagraża niebezpieczeństwo, potrafi skutecznie wyciągnąć go z kłopotów. Jak na typowego kota przystało, do ulubionych zajęć Toma, gdy uganianie się za Jerrym przestaje na moment być atrakcyjne, należy jedzenie, spanie i podrywanie ładnych przedstawicielek płci przeciwnej.

Z kolei Jerry to mysz, której życiem jest ciągła ucieczka przed Tomem. Jerry prawie zawsze czmychnie Tomowi a gdy ten go złapie, Jerry już znajdzie sposób na to, jak się uwolnić. Nie szczędzi swemu prześladowcy złośliwości. Ogólnie nie przydarza mu się nic złego. Bywa prowokujący i niekiedy zaczepia Toma, robiąc mu mniej lub bardziej wymyślne psikusy. Gdy Tom zostaje wyrzucony z domu, Jerry, po chwilach euforii i niepohamowanej radości, uświadamia sobie, jak jego życie stało się puste. Postanawia podstępem, w porozumieniu ze swoim prześladowcą sprowadzić go z powrotem. Pomyślmy teraz, co łączy nas z Tomem a co łączy nas z Jerrym…

W pogoni za niczym

Wielu z nas większość swojego życia spędza na gonieniu. I nie mam tu na myśli joginngu. Z moich własnych obserwacji wynika, że najczęściej gonimy za aprobatą, akceptacją ze strony naszego najbliższego otoczenia. Chcemy być zauważeni, docenieni. Bardzo często chcemy usłyszeć, że coś zrobiliśmy dobrze, że to wszystko, co robimy ma sens. Niektórzy chcą być sławni, uchodzić za autorytet w jakiejś konkretnej dziedzinie, jeszcze inni na piedestale swojego życia stawiają pieniądze, by później wydawać to, co zarobili na reperowanie zdrowia, które w tej pogoni, niekiedy dość znacznie nadszarpnęli.

Tom ścigając Jerrego tak naprawdę nie planował pozbyć się go raz na zawsze. Gonił za nim jednak dla samego gonienia, czyli spędzał swoje życie w pogoni za tak właściwie, niczym. Wkręcił się w to tak bardzo, że nie potrafił przestać. W takiej właśnie gonitwie dla samej gonitwy, choć mam świadomość, że cały czas piszę o kreskówce, umyka nam nieraz to, co ważne, to, co istotne, czego później nie da się odzyskać lub odzyskanie tego, na przykład, bliskiej relacji, wcale nie jest ani proste ani oczywiste.

Znane powiedzenie mówi wszak, że kto się czubi, ten się lubi. Czasem warto ustalić z samym sobą, co jest zabawą a co wartością samą w sobie. Nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka. Pomyśl przez moment za czym gonisz, co tak bardzo starasz się złapać a mimo to, wciąż tego nie masz. Bo może masz coś innego, ale tego nie zauważasz a być może nie chcesz dopuścić do świadomości faktu, że to, za czym tak uparcie gonisz, wbrew Twemu stuprocentowemu przekonaniu, nie jest dla Ciebie niczym dobrym…

Syndrom uciekiniera

Każdy z nas przed czymś stara się uciec. Najczęściej uciekamy przed samym lub samą sobą. Dopóki nie mamy tego świadomości, może jest to te tzw. pół biedy ale problem zaczyna się wówczas, gdy dociera do nas fakt, że zamiast stawić czemuś czoła, my włączamy syndrom uciekiniera. Najczęściej uciekamy przed problemami, które, w naszej głowie, urastają do rangi kłopotów, których innych narzędziem niż cud, nie da się rozwiązać.

Uciekamy od odpowiedzialności, szukając uzasadnienia dla naszych uczuć i emocji, bo przecież to wszystko, co nas spotkało to wina naszej matki, ekologii lub prezydenta. Albert Ellis powiedział kiedyś:

Najlepsze lata twojego życia to te, w których decydujesz, że twoje problemy należą do ciebie
(…) Zdajesz sobie sprawę, że kontrolujesz swoje życie. Tym samym nie obwiniam, nie uciekam.

Często uciekamy też od naszej przeszłości, której nie potrafimy rozliczyć, by potem się z nią definitywnie rozstać. Często też uciekamy przed szczęściem, koncentrując całą naszą energię na to, czego nie mamy, czego nam brak, zupełnie zapominając, wypierając bogactwo, które nas nie „rajcuje” a które jest na wyciągnięcie ręki.

Pewne zachowania, szczególnie te głęboko zakorzenione, ciężko jest wytępić. Wśród nich jest syndrom uciekiniera, który wcale nie sprawia, że to, przed czym uciekamy, w końcu nas nie dogoni….

Coś z Toma, coś z Jerrego

Obaj bohaterowie tej kultowej kreskówki, na której przynajmniej część z nas się wychowała, mają jakiś cel. Celem Toma jest złapać Jerrego a celem Jerrego jest nie dać się złapać Tomowi. W jednym z epizodów Jerry postanawia wyjechać bodajże do Nowego Jorku. Jeżeli coś pomyliłem, to przepraszam. W każdym razie zostawia Tomowi list, w którym żegna się z nim, będąc absolutnie pewnym, że już do domu nie wróci. Tutaj rodzi się pytanie: Czy dbamy o swoje relacje?

No, właśnie. Animowany serial o kocie i myszy może nauczyć nas dbania o naszych bliskich. W dzisiejszych czasach jesteśmy świadkami tego, jak ludzie z dnia na dzień stają się sobie obcy lub wrodzy. Karzemy się milczeniem a jeszcze przed chwilą mieliśmy sobie tak dużo do powiedzenia…

Jerry pokazuje też mi, całkiem pełnoletniemu, dorosłemu widzowi, że nic w naszym życiu nie jest pewne, no, może z wyjątkiem śmierci. Ważne jest by myśleć o zmianach. Ważne jest, by próbować te zmiany wdrażać w swoje życie ale ważne jest też, by, jeżeli pójdzie coś nie tak, mieć dokąd wrócić, bo czasami los mówi Stop i wracamy na Start.

Dobrze jest nie udowadniać sobie niczego na siłę, przyznać się przed samym sobą, że to nie to. Postać Jerrego to także obraz szeroko rozumianej empatii, życzliwości oraz troski. Jerry w jednym z epizodów uczy pływać małe kaczątko. Tym samym pokazuje, iż warto się dzielić tym, co potrafimy, w czym jesteśmy dobrzy. Innym razem, za pomocą lusterka, co wcale nie jest takie proste, usiłuje pokazać, tym razem, też chyba kaczątku, że jest ono tak samo piękne jak reszta jego rodzeństwa, że zniekształcony, krzywy obraz jego twarzy nie jest tym prawdziwym. Zobaczyć piękno w drugim człowieku i jeszcze zachwycić się nim, to prawdziwa radość życia. Tego właśnie uczy nas mysia postać z kreskówki.

Poza tym Jerry za każdym razem ratuje z opresji współtowarzyszy niedoli, na których, niekiedy czasem bardziej niż na niego samego, próbuje zapolować Tom. Jerry pokazuje też jak ważne są relacje, zawieranie nowych znajomości, wspieranie się nawzajem. Nawet, jeżeli trwają one stosunkowo krótko, każda z nich coś konkretnego wnosi w nasze życie.

Tom może nie daje tylu lekcji i tematów do przemyśleń ale jego postawa, chociaż mniej, również ma swoje pozytywne aspekty. Postać kota pokazała mi, że można kogoś skreślić, mówiąc, że ten ktoś nie ma uczuć wyższych jest taki czy inny, że nie ma w nim nic dobrego.

Tak jest najprościej. Tymczasem Tom, mając swoje wady i przywary, potrafi wyjść w deszczową, burzową noc, by odszukać bezpańskiego psiaka, którego wraz z Jerrym wygnał za próg. Innym razem nie pozwala kaczątku, które wierzy w jego dobre intencje, wejść do gotującej się wody, choć wcześniej robi wszystko, by uczynić z malca smaczny posiłek. Ku zaskoczeniu samego Jerrego, Tom razem z kaczątkiem pływa w pobliskim stawie i nawet uczy się… kwakać.

Tak więc jest on obrazem nie tylko wytrwałości w dążeniu do celu. Jest również przykładem pewności siebie i tego, że czasem naprawdę nie warto się przejmować głupotami. Warto jednak umieć rozróżnić co jest ważne a co dobrze by było odpuścić. Kwaczący kot nadal przecież pozostaje kotem…

Podsumowanie

Czy dorosłym osobom przystaje oglądać kreskówki? Oczywiście, że tak. Tom i Jerry są klasyką gatunku samą w sobie. W internecie nie tak dawno, próbując dowiedzieć się, jak skończyły się ich przygody, przeczytałem, że na końcu bohaterowie popełnili… samobójstwo. Pomyślałem sobie, co to za brednie. Chodzi o scenę, w której do Toma, który ma aktualnie złamane serce i siedzi na torach, dołącza Jerry, również po bolesnym zawodzie miłosnym. Nigdy nie pomyślałem, że jest to perspektywa przyszłych samobójców. To raczej widok solidarności, umiejętności współczucia, bycia razem w trudnych chwilach, co nie zawsze potrafimy robić.

Sam zobaczyłem siebie w osobie Toma, który zabiegał o atencję a na końcu został praktycznie z niczym. Bo w oczach kogoś innego nie był wystarczający a o sobie zdążył zwyczajnie zapomnieć… Myślę, że każdy z nas ma coś z kota i z myszy. Może nie każdy z nas analizuje to tak jak ja w niniejszym tekście, ale kiedy to dostrzeżemy, spróbujmy, choć przez moment, się nad tym zastanowić… Wnioski przyjdą same i być może pomogą nam uwolnić się od niektórych schematów.

Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności

Sprawdź też: Jak zmienić swoje życie, czyli krótki poradnik praktycznego podejścia

“Jesteśmy jak Tom i Jerry. Moglibyśmy się zabijać, ale bez siebie umrzemy z nudy i tęsknoty”.