Po dwóch latach dotarliśmy do finału listy celów. Powinnam napisać to na końcu, ale jestem Wam bardzo wdzięczna, za to, że niektórzy byli ze mną od pierwszego artykułu i dzielili się swoimi spostrzeżeniami. Dziękuję, że mogłam się podzielić na łamach RWS własnymi rozważaniami, za motywację i za to, że wspólnie mogłam zastanowić się, czy ta droga ma sens.
Zrobimy jeszcze osobny artykuł podsumowujący ostatnie dwa lata i zdradzę Wam, co się udało z tej listy zrealizować, czy warto tworzyć takie listy, co daje mi takie spisywanie celów i czy jest coś, co chciałabym z tej listy wykreślić lub zmienić.
A dzisiaj zapraszam na przedstawienie ostatniego celu…
Śmierć
100 celów🎯| Cel 100 Odchodząc zabierz mnie…
Brzmi nieco złowrogo i nie lubimy o niej myśleć, choć znam osoby, które nadmiernie o tej tematyce rozmyślają. Niby jest częścią życia, ale z drugiej strony tak bardzo niepożądaną, że nie chcemy sobie nią zaprzątać zbytnio głowy. Może nie wzbudzałaby takiej paniki, ale przychodzi niespodziewanie, czasem jest poprzedzona cierpieniem, zabiera ukochanego człowieka i nasze plany. A dodatkowo nie wiemy czy coś po niej istnieje. A nawet jeśli tak, to lubimy swoje ciała i nie chcemy iść dalej.
Po co? Niby sobie zdajemy sprawę, że ciało ma określony termin przydatności i z wiekiem coraz trudniej się funkcjonuje, ale z drugiej strony mamy jakieś pretensje do losu, że żyjemy zdecydowanie zbyt krótko i dlaczego musimy umierać? Nawet pogodzone ze śmiercią osoby, jak ja, czasem łapią się na myśli, że lubią swoje życie i nie chcą iść gdzieś dalej lub zniknąć.
Dlaczego zatem poświęciłam jej cel i co można w nim zawrzeć, skoro nie wiemy kiedy umrzemy i nie powinno nas już interesować co się z nami wtedy stanie?
Otóż chcę mieć wpływ na wszystko w życiu, nawet na rzeczy, które dzieją się trochę niezależnie ode mnie. Po prostu skoro zaczęłam nowe życie i układam je tak jak ja chcę, to nawet na śmierć chcę mieć jakikolwiek wpływ.
Zatem, choć nie wiem kiedy to się stanie, stwierdziłam, że jeśli można mieć taką prośbę do Wszechświata, to chciałabym umrzeć w Dzień Ojca, najlepiej między 60/70 rokiem życia. Wybrałam taki dzień, bo wyobrażam sobie symbolicznie, że istnieje życie po śmierci i będzie tam na mnie czekać dobra energia, której niczym tacie, wpadnę w ramiona i wtedy wszystko zrozumiem, to co się tutaj działo, rzeczy nawet te niekorzystne. Wszyscy zazwyczaj chcą długo żyć, ale dla mnie wiek kiedy nie będę jeszcze niedołężna, ale będę już w wieku senioralnym, jest w sam raz na pożegnanie się z tym światem. Chciałabym odejść świadoma i całkowicie nie pozbawiona sił. Z resztą 30 pierwszych lat na tej ziemii, było naprawdę trudnych, więc postanowiłam sobie, że 30 lat szczęśliwych w zupełności mi wystarczy, a wszystko ponad to, będzie po prostu niespodzianką.
Nie wiem jak umrę, może będę cierpieć, może zasnę, może zginę w wypadku, albo będzie jakaś światowa katastrofa, nie interesuje mnie to zbytnio, bardziej w tym celu chciałabym się skupić na pogrzebie.
Mieliśmy już cel testament, ale nie o podziale majątku, a tym wyjątkowym dniu pogrzebu chciałabym słów kilka.
Wszyscy lubimy dni świąteczne, lubimy mieć wolne, imprezować, dostawać komplementy i rozdawać prezenty. Pomyślałam zatem, że jeśli hucznie obchodzę urodziny, dbam o różne detale, planuję to z wyprzedzeniem i poświęcam masę pieniędzy, to dlaczego dzień pogrzebu, choć świadomie mnie już na nim nie będzie, mam zostawić komuś innemu.
Całe życie lubię się wyróżniać, a moment odejścia, mam zostawić ewentualnym dzieciom w przygotowaniu, które zrobią to co wszyscy. Będzie ksiądz, rosół na stypie i w smutku rozejdą się do domów.
NIE! NIE! NIE!
To ma być mój dzień.
Zatem…
To jest moim ostatnim życzeniem, aby ten dzień był piękny i wyjątkowy. Oczywiście, że jest to smutny dzień i nie mogę komuś wzbraniać płakania, ale chciałabym, żeby ludzie przyszli raczej pogodni i ubrani tak jak chodzą na doniosłe wydarzenia i czują się w swoich ciałach dobrze, czyli niekoniecznie na czarno.
Napiszę sama kazanie. Nie chcę standardowych gadek z poradnika kaznodziei, chcę żeby ktoś faktycznie opowiedział o mnie to jaka byłam, co przeszłam i jakim kamieniem milowym było chociażby zaczęcie 100 celów. Na tym kazaniu ludzie mają się uśmiechnąć, zastanowić, coś wynieść dla siebie, zostać z jakąś życiową lekcją, przecież po to też żyjemy, żeby być dla siebie nauczycielami.
W momencie składania urny lub trumny. Oczywiście będę mieć suknię w panterkę i mam spisany zeszyt z celami, który co rok w urodziny sobie odświeżam, zatem chcę przejść z nim na drugą stronę. Chcę żeby leciał utwór Bitter sweet symphony, bo jest spokojny i piękny. I takie też jest moje życie, słodycz przeplata się z cierpieniem i tworzy to swoisty misz masz. Jeśli będzie lato, to chciałabym żeby ludzie zamiast jakiś obrazków, które i tak wyrzucą, dostali wodę, lemoniadę.
A potem jak balanga to balanga. Moja stypa będzie taka jak każda impreza. Ma być pięknie przystrojona sala z motywem panterki. Ma być mnóstwo jedzenia, sięgnięcia po śląskie dania, ma być alkohol w granicach rozsądku. Ludzie mają się cieszyć, wspominać, nie przytłaczać mojej duszy łzami, tylko nostalgią i radością, że była taka osoba wśród nich na Ziemi. Jeśli chcą i nie poczują się z tym niekomfortowo, to nawet wieczorem niech tańczą. Uwielbiam taniec, nie wyobrażam sobie dosłownie dnia bez muzyki, czy latino dance, zatem chcę, żeby ludzie się bawili. A na końcu każdy ma wyjść z drobnym prezentem dla siebie, może moją książką, może jakąś małą roślinką. Niczym na weselach, chcę podziękować ludziom za to, że ze mną w tej ostatniej drodze byli.
A potem… Potem chcę mieć nagrobek, ale ma na nim być napisana jakaś motywacyjna sentencja, żeby nawet przypadkowy przechodzień zatrzymał się i uśmiechnął, albo zastanowił. Chciałabym też być pochowana w Chorzowie, tam skąd w ziemskim rozumieniu przyszłam. Mam nawet takie swoje ulubione miejsce, gdzie obecnie mieści się grób dziadków. Nie wiem czy do tego czasu będzie tak wyglądać, ale leżą pod wielkim drzewem, w spokojnym miejscu i bardzo zielonym, a przy okazji niedaleko głównej alejki, więc łatwo można kogoś odwiedzić.
Ale zanim ten cel się wypełni, przede mną rok przełomowy i spełnienie 99 celów, które są mnóstwem życia.
Autorka: Karolina Strzelczyk-Weichert
Sprawdź też: 100 celów🎯