Każdy ma własną historię do opowiedzenia, tylko czasem nie ma kto jej wysłuchać.

Po miłosnych zawieruchach, wracamy do nieco przyziemniejszych celów. Chociaż może to nie jest całkiem trafne określenie, bo monodramy zazwyczaj wystawiane są na deskach teatralnych i ktoś mógłby się obrazić, że mieszam sacrum z profanum dnia codziennego.

Zdaję sobie sprawę, że jest to cel, który nie dotyczy większości z nas. Chociaż, tyle ile nas żyje na świecie, tyle osób ma różne historie w zanadrzu. Właściwie każda osoba, którą spotykamy ma nam coś do powiedzenia. Sprawy osobiste, rodzinne, kariera, przemyślenia, doświadczenia. Najlepsze scenariusze pisze przecież samo życie. O serialach paradokumentalnych będzie osobny artykuł, ale przecież większość z pokazywanych tam historii jest nam znajoma. Zdrady, szantaże, szalone miłości, śluby, problemy wychowawcze i chęć choć na chwilę zapomnienia o problemach. Któż z nas tego nie doświadczył?

Tak chętnie je oglądamy, choć wstydzimy się do tego przyznać, o wiele lepiej brzmi

Ach tak, byłem wczoraj w teatrze X na monodramie pani Y. Bardzo poruszająca sztuka, przedstawiała obecne problemy debaty politycznej w naszym kraju. A dodatkowo poruszyła jeszcze sprawy przemijania.

Czasem lubimy filmy science-fiction, ale o wiele bardziej w statystykach wygrywają te oparte na faktach, albo choć trochę odzwierciedlające nasze, własne przeżycia. Czym zatem jest monodram, że chciałabym go stworzyć w oparciu o wybrane 100 celów?

100 celów🎯| Cel #14 Monodrama

Monodram (gr. mónos – jedyny; dráma – działanie) – utwór dramatyczny, w którym występuje tylko jeden bohater.

Monolog bohatera może być skierowany do publiczności teatralnej lub do wyimaginowanego odbiorcy – nieobecnego na scenie. Monolog jest mocno zdialogizowany, bohater cytuje cudze wypowiedzi, imituje rozmowę odpowiadając na przytoczone bądź domniemane pytania postaci, o których mówi.

Odmianę monodramu stanowi one-person show lub one-man-show, czyli jednoosobowy występ aktora (komika, poety) przed publicznością

W monodramie, w przeciwieństwie do monodramatu, nie występują żadne inne osoby niż główny bohater.

Przeżyłam do tej trzydziestki bardzo wiele, co zadziwia nieraz nowo poznane osoby, więc postanowiłam, że chciałabym tym zebranym doświadczeniem się podzielić z szeroką publicznością.

Po co tworzyć monodramy?

  1. Wyjątkowość. Każdy lubi być potraktowany poważnie, z szacunkiem, w sposób wyróżniający. Lubimy być chwaleni, doceniani, a przede wszystkim wysłuchiwani. Mam ochotę stanąć przed publicznością, samotnie na scenie, w blasku miernego światła i opowiedzieć historię, taką jak ja ją widzę. W ciszy, bez przerywania, do samego końca wypowiedzieć dotąd niewypowiedziane.
  2. Godność. Czasem ktoś opowie za Ciebie, twoją historię. Z każdą kolejną osobą jest ona zdeformowana, poprzekręcana, aż wraca do twoich uszu i sprawia Ci ból. Tylko Ty wiesz ile przeszedłeś, jak było trudno. Chciałabym przedstawić swój światopogląd takim jak go sobie wypracowałam, bez doradców i upiększania.
  3. Tak często chowamy w sobie różnego rodzaju emocje, uczucia, poglądy. Tak jest bezpieczniej, tak nie narazimy się nikomu, czasem zwyczajnie wstydzimy się odkryć swoją prawdę. Nie wypada się złościć, nie wypada mówić przykrych słów. Ale czasem to nas gotuje od środka. Przychodzi taki dzień, że chcemy głośno powiedzieć kim tak naprawdę jesteśmy i co myślimy. To przynosi ukojenie, oczyszczenie z tego co nam jeszcze we wnętrzu zalega.
  4. Mamy podobne problemy, przemyślenia, sposób przeżywania spraw i emocji. Wszyscy jesteśmy nieco szaleni, dojrzali, starzejemy się. Często pozostajemy w tym samotni, a przecież to miłe, kiedy widzisz, że ktoś zmaga się z podobnym problemem. Wtedy od razu wszystko staje się nieco łatwiejsze. Wiesz, że istnieje choć jedna osoba, która też to przeżywa. Razem prościej znaleźć rozwiązanie. Chcę monodramem poruszyć tematy, które być może komuś pomogą zrozumieć sytuację, w której się obecnie znajduje.
  5. Mam wrażenie, że obecnie boimy się emocji i uczuć. Przecież to wstyd rozpłakać się publicznie, chociaż dotknęła nas trudna sytuacja. Głośniejszy śmiech, wzbudza irytację, a przecież warto czasem puścić wodze. Skupienie wokół monodramu przynosi katharsis, zarówno osobie na scenie, która może i wręcz powinna dać upust wszystkim nagromadzonym stanom, a publiczność może uwolnić swoje odczucia za pomocą prowadzącego. Po takich seansach, zazwyczaj wszyscy wychodzą uspokojeni.
  6. Monodram powinien być szczery i odnoszący się do tematu, który jest bliski prowadzącemu aktorowi. Scena jest twoja, możesz powiedzieć dokładnie to co chcesz, rozliczyć się z przeszłością, ukazać jakąś, twoją prawdę.
  7. Monodramy dotykają różnych spraw, trzeba być niezwykle silną osobą, żeby skonfrontować się z opinią publiczności. Nie wszyscy tam zgromadzeni będą mieć te same poglądy. Twoje wypowiedzi mogą wywołać śmiech, oburzenie, wzruszenie. To nauka społeczna, którą możesz odrobić tylko Ty sam.
  8. Słowa. W tym przekazie zazwyczaj nie ma żadnej, szczególnej scenografii. Jesteś Ty sam, który przez godzinę będzie skupiać na sobie uwagę wszystkich. A konkretniej oprócz mowy ciała, wypowiadane przez Ciebie słowa. Jesteś gotowy na mówienie, tym razem bez wtrąceń i bez odpowiedzi?

A poniżej kilka słów, które chciałbym aby wybrzmiały ze sceny…

Dlaczego wciąż nakręcam sobie w głowie jakiś film, układam dialogi, dopowiadam zakończenie. Po co sobie to wciąż robię? Skoro to tylko wyobraźnia, a Ty pewnie nawet do końca nie pamiętasz jak mam na imię. Chyba, że… chyba, że umysły to tworzą w oparciu o podskórne przeczuwanie prawdy…

Budzi się wiosna.

Świeci słońce, rozpoczęłam tak już na poważnie trening jogi. Tym razem patrząc w lustro, pokochałam swój widok. Wszystkie krągłości i swój uśmiech. Kocham swoje ziemskie wcielenie. Po ostatniej savanasanie, zbierając matę, zauważyłam wzrok Jagody na mnie skupiony.

Czuję jej miłość, odwzajemniam spojrzenie. Rozumiem. Jestem, który jestem. W tym momencie. Zawsze chodzi o obecność teraz. Zawsze chodzi o miłość. Ponad podziałami, ponad gatunkami.

Pojawiła się myśl, że nie ma piekła i nie ma nawet nieba i niczego po śmierci. Zawsze dany jest tylko jeden moment, który świadomie mogę wykorzystać na miłość albo zgorzknienie. Teraz już rozumiem, że nie warto wybiegać w przyszłość, ani katować się przeszłością. Ciągle rozmyślać, dochodzić do sedna. Oceniać kto winny, oskarżać i jątrzyć. Trzeba być i kochać. Wtedy znika grzech, wtedy wszyscy jesteśmy jednością. Wtedy nie potrzeba zakazów, nakazów, praw ani strachu. Wtedy jesteśmy prawdziwymi istotami.

Życie może być fascynująco proste w swym wymiarze.

Zdecydowałam się na twoje obietnice. Po raz ostatni idę za Tobą po omacku. Obiecałeś mi złote góry, zobaczymy co dla Ciebie oznaczają. Mamy przed sobą cztery miesiące totalnej odskoczni ku życiu. Taka szansa zdarza się raz w życiu. To ostatnie wakacje tak wczesnej młodości, musisz być zatem wyjątkowy, że się na to zgodziłam. Nie wiem co mnie czeka, wszystko co do tej pory się wydarzyło, blednie przy tej zapowiedzianej rewolucji. Twój jedyny warunek to moje zdecydowanie, optymizm i zgoda na dokonanie niemożliwego. A ja? Moje pragnienia?

Boję się, że jak powiem te pierdolone „Chwilo trwaj” to się wszystko rozkur*i i atomy będą krążyć już na zawsze w kosmosie.

A ja chcę być tylko cząsteczka w cząsteczkę bez reszty na krakowskim Kazimierzu.

Są takie przeczucia, że wiesz całym sobą, jakbyś był tu ostatni raz, rozmawiał, widział, przerywał, pieścił.

I właśnie teraz już wiem, że wczoraj widzieliśmy się ostatni raz.

Dziwne uczucie, wyzwalające. Przecież jeszcze tyle dat w kalendarzu, a już żadnej dla nas do wpisania.

Czy wam też kiedyś spodobała się jakaś obca osoba, która nie potrafiła opuścić waszych myśli?

Przecież to chore. Nie znam go, a już wiem jaką kawę pije rano i czy lubi do tego croissanta czy fajkę. Nic o nim nie wiem, a z chęcią dałabym mu klucze do mieszkania. Powiedział tylko dzień dobry, a ja usłyszałam, że jestem jego księżniczką. I ta myśl, czy to już zdrada, kiedy leżąc obok, myślę co robi tamten. Czasem mam ochotę zaryzykować. Podejść i powiedzieć, że mi się podoba, że choć jeden dzień i noc. Potem wszystko wróci do normy. Ale nie mam ani odwagi ani niemoralności

Czy wy też potem żałowaliście?

Przez kraj przelewa się fala body positive. Patrząc na swoje 30- letnie ciało dziwię się, że jeszcze stać je na życie. Każdy dodatkowy kilogram zaniża o 10 % samoocenę. A tak chyba nie powinno być.

Czasem myślę, że wmówił mi to lekarz/ matka/ patriarchat/ modelki czy ewolucja? Nie wiem, ale odczuwam chęć stania się obiektem własnych pożądliwości. Chcę znów słyszeć te wszystkie słowa, na które obrażam się na ulicy a łaknę ich jak chleba, którego mi teraz nie wolno, w sypialni. Suka, dobra dupa. Może jeszcze do końca roku zdążę. Bo potem powinnam odnaleźć szczęście w ciele matki polki i piersiach mlecznych. Te same kłamstwo o pieniądzach, które szczęścia nie dają, ima się do wyglądu. Podobno się nie liczy. Dlaczego zatem tak bardzo mi na nim zależy? Dlaczego chcę się z nim umówić, nasycić zmysły, choć wiem że jest zwykłym sukinsynem. Cała natura polega na wiecznej grze atrakcyjności, należę do tego królestwa. Chce choć rok bez pruderii czuć się piękna!

Karolina Panthera Strzelczyk – jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: Mottled

Podoba Ci się? "Postaw

Sprawdź też: 100 celów🎯