A czym jest życie bez miłości?

Trudny temat i chyba nikt nie zdoła go nigdy zgłębić. Właściwie ostatnie cele są mocno namacalne jak pewnie zauważyliście. Wyjazdy, tworzenie książek, budowanie domu, a tymczasem zaplątała się na pechowym miejscu Miłość. Nie jest to przypadek, otóż dzisiaj chciałabym skupić się nie tyle na samym uczuciu, jak jego namacalnej formie, jaką jest związek.

100 celów🎯| Cel #13 miłość

O uczuciach i emocjach możecie przeczytać w pozostałych felietonach, natomiast dzisiaj chciałabym rozgryźć po co nam są te związki? Po co w XXI wieku coś formalizować i dlaczego tak usilnie większość z nas dąży do połączenia się w parę.

Otóż jak zwykle będzie nieco z własnego podwórka i aż jestem ciekawa waszych spostrzeżeń.

Tydzień temu o tej porze zadecydowałam, że jadę nad morze, nasze, polskie. Niestety mąż miał już urlop i małe chęci leżenia bezczynnie na plaży, więc wybrałam się sama. Moją intencją był głęboki i kojący wypoczynek. Jednak obserwacje tak mocno zbiegły się z dzisiejszym tematem, że postanowiłam się tym z Wami podzielić.

XXI wiek, technologie, wolny seks, pieniądze, pogoń za tym czymś, czego nie potrafimy nazwać. Duże miasta, foty na insta i kolorowe alkohole. Praca, praca, sporo pracy i… I tak często wyobrażam sobie ten czas. Tak kreują go media i tak o nas myśli pokolenie naszych rodziców. Miłość, związek, ślub? Przeżytek. A jednak? A jednak interesuje nas nie tylko zaspakajanie swoich potrzeb, bo wiele użytkowników chociażby popularnego Tindera, przyznaje, że szuka tam czegoś na stałe. Jak zatem jest naprawdę?

Godzina 15.00, rozkładam koc na plaży. Nie wyglądam dzisiaj na milion dolców, a jednak kilku facetów uśmiecha się do mnie, mijając mnie. Sporo starszych osób i sporo rodzin. W końcu wybrałam taką bezpieczną, mało imprezową miejscowość. Wbrew temu co się obecnie mówi, wiele osób w moim wieku z dwójką, trójką dzieci. Patrzę w horyzont i otacza mnie kojący szum morza, na początku czuję się dobrze, błogo…w końcu odpoczywam i nikt nie zawraca mi głowy. Mam czas tylko dla siebie.

Godzina 20.00 czas na samotny spacer po mieście. Wszędzie kolorowe neony, nawołują żebyś wstąpił na drinka. Przy każdym z barów, kilka kręcących się na parkiecie par i facetów wypatrujących kobiet na dnie kieliszka. Wracam do domu po jednej pina coladzie, czułam się nieco nieswojo siedząc sama i patrząc na bawiące się pary, chociaż sama jestem szczęśliwą mężatką.

Dzień 2

Siedząc w tym samym miejscu na plaży, podchodzi do mnie facet. Wysoki, w miarę wysportowany, na oko około 42 lat. Widać, że spędza sporo czasu na plaży, sądząc po opaleniźnie. Uśmiecha się szeroko i komentuje, że dzisiaj wieje 4/5 w skali i czy nie obawiam się, że porwie mi sukienkę, jak pójdę się kąpać. Rozmawiamy chwilę. Chwila przeciąga się w kilka godzin, bo i tak w zasadzie nie mam nic lepszego do roboty. Po rozwodzie, oficer marynarki, ma dziecko. Powodem rozstania jest zdrada wieloletnia kobiety. Widzę, że mówi prawdę, że to nie był tani podryw. Mówi, że jest 8 miesięcy sam i szuka kogoś. Pytam się, czy ta sprawa go nie zraziła do zawierania związków. Odpowiada, że samotność jest okropna i przytłaczająca, że wolałby mieć do kogo wracać i spędzać czas. Śmieje się, że jego koledzy marynarze, są niejednokrotnie po podwójnych rozwodach, tracą majątki, dorobek życia, zaklinają, że już nigdy więcej, a po jakimś czasie przyprowadzają trzecią żonę. Zawsze z nadzieją, że ta jest inna, jest wybranką serca…

Dzień 3

Wybieram się na niemiecką stronę plaży. Widzę jak kilkakrotnie przechodzi niedaleko mnie. Dobrze zbudowany, brunet, w Ray banach na nosie. Zapach dobrych perfum ciągnie się wraz z bryzą. Nie powiem, zwraca moją uwagę. Nawet będąc wolna, nie pomyślałabym, że możemy grać w jednej lidze. A jednak…Nieco przysypiając na ręczniku, słyszę charakterystyczny skrzyp piasku, kiedy ktoś idzie niedaleko Ciebie. Odwracam głowę i widzę sylwetkę zbliżającą się do mnie.

-Cześć, jak leci? – zagaduje nieznajomy po niemiecku. Odpowiadam i podczas rozmowy okazuje się, że jest Polakiem. Jest bardzo pewny siebie, mocno światowy i ateistyczny. Myślę, że mógłby mieć każdą, a jednak czule wypowiada się o byłej dziewczynie, z nostalgią wspomina wakacyjną miłość z zeszłego roku. Czy liczy na dobrą zabawę? Raczej na dodanie do tego szczerego zainteresowania i uczucia.

Dzień nie wiem już który

Spotykam grupkę kobiet w wieku 35-45 lat. Bawią się wyśmienicie, same. Chyba wyczuły, że jestem towarzyska i bez partnera, więc wtłaczają mnie w swój krąg. Są z różnych miejsc z Polski i Niemiec. Powoli temat schodzi na postrzeganie związków. Przyjechały na babski wypad, bez facetów i dzieci. Nie szukają też wakacyjnych przygód. Mają różne doświadczenia, ale jednak na koniec wychodzi na to, że bez mężczyzn trudno im żyć.

Wracam późno wieczorem brzegiem morza do domu. Na wydmach majaczy jakiś kształt, boję się, że to dziki. Nie za bardzo wiem jak mogę inaczej niż przez las, wrócić do apartamentu. Idę…to para mężczyzn. Nie wiem kto bardziej się wystraszył. Uśmiecham się i mówię, że spodziewałam się ucieczki przed dzikami. Okazuje się, że przyszli tu na randkę, żeby przeżyć coś romantycznego, a jednak nie robić tego przed oceniającymi spojrzeniami. Życzę im szczęścia i wracam do siebie, rozbawiona sytuacją.

Dzień powrotu

Idę ostatni raz popatrzeć na morze. Nie czuję ukojenia. Czuję pustkę, samotność i ból, który mnie rozrywa wewnętrznie. Żałuję, że jestem tu sama, chciałabym przytulić się do niego i przeżyć taką chwilę razem. Pokazać mu te wszystkie miejsca, a nie tylko fotografie. Mam gdzieś konwenanse, po prostu chciałabym się z nim bzykać na tej plaży, na tle zachodzącego słońca. Obiecuję sobie, że to ostatnie takie wakacje.

Wracam z torbą pełną nowych ubrań, wspomnień i przemyśleń.

Może i świat jest nowoczesny, może ktoś się sparzył, może nie miał odpowiednich wzorców.

Jednak stwierdzam, że świat bez miłości, bez zawierania, zrywania, budowania i odkrywania związków, nie jest pełny. Można czuć się świetnie samemu ze sobą i nigdy się nie nudzić, ale przychodzi ten jeden moment, w którym czujesz, że chciałbyś się z kimś podzielić.

Warto przeżyć te wszystkie stany choć raz na własnej skórze.

Mam nadzieję, że jesteście w szczęśliwych związkach, albo na drodze ku takiemu spełnieniu. A jeśli nie, to życzę Wam przeżycia choć raz, pięknej, szalonej, dobrej i namiętnej miłości.

Karolina Panthera Strzelczyk – jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: Mottled

Podoba Ci się? "Postaw

Sprawdź też: 100 celów🎯