Pewnej niedzieli poszedłem do pracy. Dwanaście długich godzin. Jedyne, co miałem dostać, co zaakceptowałem i przyjąłem do wiadomości, był jeden wolny dzień w tygodniu, góra, półtora dnia. Minęło kilka dni. Pewnego dnia, mój szef wybiega za mną z biura. Myślę sobie, że pewnie gdzieś idzie, że tak to ujmę, w swoją stronę. Przy windzie wręcza mi kopertę z premią… Dziękuje mi za pomoc a ja doświadczam bardzo przyjemnego i pozytywnego szoku…

Będzie, co będzie – czyli siła nastawienia się na… nic

To, co najtrudniejsze

Bardzo trudno jest nie nastawiać się na nic konkretnego, czyli otwierać się na nieznane. Człowiek, jeżeli czegoś chce, stawia warunki nawet energii Wszechświata. Gdy kilka tygodni później, również za pracę w niedzielę, również za dwanaście godzin, od tego samego szefa, poza skróconym czasem pracy przez trzy następne dni, nie dostałem właściwie nic (poza podziękowaniami), poczułem się w głębi duszy rozczarowany… Ostatecznie, straciłem tę pracę i to po zdobyciu wewnętrznej certyfikacji. To była praca moich marzeń. Po okresie stażu, czyli zawodowego przygotowania trwającego pięć miesięcy (zwolnili mnie półtora miesiąca przed czasem) miałem ambitny plan ruszania niebem i ziemią, by tylko przedłużyli mi umowę. Zwolnienie jest moją winą i choć staram się zrywać z przywiązaniem do mniejszych lub większych teorii spiskowych, uważam, że stało się tak, ponieważ za bardzo nastawiłem się na… swój własny cel.

Nie rządzę tylko ja

To, że moje życie jest moją drogą i moją przygodą, że jest to mój czas, wiem doskonale. Jednak osobiście nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zupełnie wszystko zależy ode mnie, bo nie na wszystko (całe szczęście) mam wpływ. Biorę odpowiedzialność jedynie za to, na co realnie mogę wpłynąć żyjąc tu i teraz. Nie jestem Bogiem ani Wszechświatem. Moje życie nie jest zależne wyłącznie ode mnie, ponieważ po drodze, może wydarzyć się praktycznie wszystko. Moje plany weryfikuje los, często je zmieniając. W życiu każdego z nas tak się dzieje. Uważamy, że to nasze pomysły są najlepsze. Chcemy podporządkować sobie wszystko, co tylko się da. Czy nie lepiej nastawić się na to, co będzie, z myślą, że finalnie i tak przecież wydarzy się najlepsze? Jak to mówią apetyt rośnie w miarę jedzenia… I to nas często gubi.

Zakodowane schematy

Człowiek jest bardzo schematyczną istotą. Schematy objawiają się regularnie, najpierw w naszych myślach, potem w wypowiadanych słowach a na końcu w podejmowanych działaniach. To nasze najbliższe otoczenie, które samo jest zakodowane, wpaja nam to, jak powinniśmy myśleć, postępować – jak żyć.

Ktoś może się oburzać, że tym samym nie uznaję autorytetów i namawiam innych do tego, by postępowali tak samo. Absolutnie nie! Nie wszyscy jednak, których uznajemy za godnych naśladowania, których stawiamy sobie za wzór, rzeczywiście takim wzorem są… Przekonałem się o tym kilkukrotnie. Jeżeli myślisz, że na coś nie zasługujesz, bo nie robisz tego czy tamtego, bo ktoś inny osądza Cię i ocenia według własnej woli, to Twoje myślenie wynika ze schematu.

Masz prawo czuć złość. Masz prawo odczuwać smutek. Masz prawo do wszystkich emocji a jeżeli chodzi o zasługiwanie na cokolwiek, Ty zasługujesz na wszystko, co jest zgodne z Twoim przeznaczeniem! Pomyśl, co blokuje Twój rozwój. Co ogranicza Twój potencjał. Co byś chciał/chciała robić, zmienić. My sami odbieramy sobie najbardziej podstawowe prawa, które definiują nasze człowieczeństwo. Dopóki nie wyrządzamy krzywdy sobie lub innym, dopóty mamy prawo podążać za głosem naszego serca.

Sabotażysta ma na imię EGO

Uświadomienie sobie swoich własnych schematów, czyli na przykład tego, że robiąc coś nastawiam się na jeden, bardzo konkretny efekt, nie dopuszczając żadnego innego rezultatu, bo on mi nie odpowiada, jest pierwszym krokiem od wewnętrznego zniewolenia do wewnętrznej wolności, spokoju a także spełnienia.

Jest jednak coś, co sabotuje nasze działania. Często nie wiemy co to właściwie jest. Odpowiedź brzmi: EGO, czyli mój świadomy umysł. To właśnie ego zasypuje nas komunikatami, że to się na pewno nie uda, więc po co próbować. To właśnie ego dusi w zarodku zapędy naszej podświadomości czyli naszego serca. To ono sabotuje nasze działania, zanim zdążymy choćby kiwnąć palcem, by je zrealizować.

Wiele w swoim życiu żałujemy, nie zwracając uwagi na to, że nie warto, jeżeli to coś sprawiło, że choć przez moment byliśmy szczęśliwi. Każde, z pozoru, złe doświadczenie, ma swoją jasną stronę. Nie łatwo ją zobaczyć ale kiedy już ją dostrzeżemy, jest nam po prostu łatwiej. Żyjemy w większej świadomości. Przeszłość staje się jakby nieco piękniejsza a przynajmniej, już nam tak nie ciąży.

Czy nastawienie jest motywacją?

Na pewno łatwiej dążyć do wyznaczonego celu, jeżeli nastawimy się na jego realizację. Nie chodzi o to, by się nie nastawiać lub nastawiać się na to, że nic się nie wydarzy. Akcja=reakcja. Idziemy do Wszechświata z misją a on daje nam odpowiedź, której my nigdy nie jesteśmy tak naprawdę pewni. Pewne jest to, że coś, prędzej czy później się wydarzy. My zrobiliśmy swoje. Puszczanie kontroli, która także jest działaniem naszego ego, nie jest łatwa, ale jeżeli już dokonaliśmy wszystkiego, co było w naszej mocy, to nie lepiej zająć się czymś innym zamiast nieudolnie kontrolować dalszy bieg wydarzeń? Niech Twoją motywacją będzie do działania stanie się to, że robisz coś, co jest z Tobą zgodne. Z kolei Twoim nastawieniem, niech będzie to, że wydarzy się to, co dla Ciebie najlepsze i będzie to owocem Twojej pracy.

Chyba się nie udało…

Ego często każe nam być perfekcjonistami. I to takimi, o których jeszcze świat nie słyszał. Bierzemy udział w zgubnym wyścigu szczurów, by na końcu, zostać z niczym. Nasza świadomość konsekwentnie będzie nam to wypominać, będzie nam wypominać wszystko, co „zawaliliśmy”. Tymczasem ryzyko tego, że się napracujemy, przy okazji jeszcze bardziej schudniemy i zaliczymy kilka bezsennych nocy a na końcu zupełnie nam nie wyjdzie to, nad czym tak usilnie pracowaliśmy, istnieje. I co, będzie koniec świata? Zapewniam Cię, że świat ma o wiele lepsze powody do tego, by się skończyć a jakoś nadal trwa…

Kamila Surma, autorka podcastu „Wyspa Intuicji”, często powtarza, że w życiu dzieją się rzeczy, na które nie mamy wpływu ale zawsze mamy wpływ na to, jak na nie zareagujemy. I to jest naszą największą siłą. Często podkreśla też, że warto otworzyć się na prowadzenie Wszechświata.

Nie liczy się to, że coś nam nie wyszło. Liczy się to, że próbowaliśmy. Każda praca, każdy wysiłek przynosi jakiś rezultat. Trzeba go tylko umieć dostrzec, bo niekiedy, na pierwszy rzut oka, jest on po prostu nie widoczny. Zamiast koncentrować się na tym, że nie ziścił się Twój „absolutnie fantastyczny scenariusz”, spróbuj dostrzec w nim ten element, który jednak się ziścił. On jest… Najłatwiej jest się skrytykować. Krytyka, która nie jest konstruktywna, nawet w stosunku do nas samych, czyli kiedy krytykujemy się sami, zamyka nas na wiele cudownych doświadczeń. Z kolei docenienie samego siebie, działa przeciwnie, ponieważ otwiera nas na wiele cudownych doświadczeń, na które możemy sobie pozwolić.

Podsumowanie

To, co najtrudniejsze, przynosi najlepsze owoce. Pamiętaj, że „dużo” nigdy nie oznacza „wszystko”. Na dużo rzeczy możesz wpływać, dużo różnych rzeczy możesz robić, ale nie
wszystkie… Przyjrzyj się swoim ograniczeniom. Louise L. Hay, zmarła w 2017 roku, autorka poradników do samorozwoju, mówi:

“Nie „naprawiam” problemów. Naprawiam swoje myślenie. Wtedy problemy rozwiązują się same”.

Spróbuj więc zmienić, naprawić swoje myślenie, zamiast karcić się, że nie wyszło Ci to czy tamto. Wyrzuć z siebie całą złość oraz schematyczne wzorce myślowe. Daj sobie nieco zrozumienia i współczucia. Nie nastawiaj się na nic. Zrób swoje a resztę oddaj Wszechświatowi. Jestem pewien, że tak jak mnie, zaskoczy Cię wiele razy.

Trzeba umieć przekonać samego lub samą siebie, że wszystko, co jest mi potrzebne, już mam i mogę to wykorzystać. Wychodząc z poczucia braku i nastawienia na naszą własną wizję efektu, ograniczamy coś, co jest nieograniczone i nie pozwala się… ograniczać. Nie wchodźmy w drogę czemuś, co samo w sobie jest bezgraniczne. Skoncentrujmy się na tym, co ważne. Będzie, co ma być. Porzućmy konkrety, nastawmy się na nieznane. To bardzo dobry sposób, by doświadczyć cudów w codzienności.

Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności

Sprawdź też: Rozwój poprzez duchowość, czyli jak doświadczać pełni rzeczywistości?