Czy zastanawialiście się kiedyś nad opuszczeniem kraju i rozpoczęciem życia w innym? Nie polegającego na zbieraniu jabłek i powrocie do domu, ale oddzielenie kreską tego co tutaj i chęci zaznania czegoś zupełnie nowego? Ja tak, wielokrotnie. Często myślałam o Stanach, kraina spełniania marzeń, możliwości, dolarów, pięknych widoków. Jednak ilekroć nie wyjeżdżałam gdziekolwiek, to za jakiś czas tęskniłam za tym co miałabym zostawić. A może po prostu wszędzie dobrze tam, gdzie nas akurat nie ma? Odpowiedzi na te pytania poszukamy z Izą i Mariuszem, którzy zdecydowali się wiele lat temu wyjechać właśnie do słonecznej Kalifornii 😊

Motywujący wywiad – Mariusz i Izabela Sułek o życiu w Stanach

Odwieczne marzenie wielu osób. A jakbyście mieli podać swoją definicję Ameryki, jakby brzmiała?

Kraj wielu kultur i możliwości, ale tez ciężkiej pracy. Akurat tu gdzie mieszkamy to jest bardzo specyficzne miejsce. Wiele razy spotkałam się ze stwierdzeniem, że hrabstwo Orange w południowej części Kalifornii, to mydlana bańka. A mieszkańcy tej kolorowej bańki są trochę oderwani od rzeczywistości reszty Stanów. Chyba coś w tym jest. Trudno by było znaleźć takie drugie miejsce na Ziemi, ludzi z przeróżnych zakamarków, odmiennej kultury, nie rzadko znających minimalnie angielski, a jednak potrafiących żyć obok siebie i nazwać ten skrawek ziemi domem.

Nie chcę, żeby ludzie myśleli, że tak jest w całych Stanach, bo to nie prawda. Pewnie gdzieś jeszcze może być podobnie, ale nie jednokrotnie słyszałam od Amerykanów, którzy się przeprowadzali z jednego stanu do innego i zawsze byli traktowani jak “ci obcy.” Tutaj nie ma jakby wspólnej Ameryki, raczej poszczególne stany, które tworzą jedność, ale różnią się między sobą i to stwarza problemy z definicją Ameryki u nas, raczej się skupiamy na miejscu w którym żyjemy.

Dlaczego akurat wybraliście Kalifornię? Jakie było najpiękniejsze miejsce, które zobaczyliście w Stanach?

To miejsce to akurat było dzieło przypadku. Tu gdzie mieszkamy najfajniejszy jest bardzo zróżnicowany krajobraz i to nas tu też między innymi trzyma. Dosłownie rano można wyskoczyć na plażę, a popołudniu, oczywiście w sezonie zimowym, który zaczyna się zaraz na początku listopada, można wybrać się na narty jeśli tylko ktoś ma ochotę. To tylko około dwóch godzin jazdy samochodem od naszego domu.

Najpiękniejszy zakątek Stanów to dla nas zdecydowanie Hawaje. Przepiękna kultura, muzyka, bardzo specyficzna kuchnia. Hawajczycy żyją zupełnie inaczej od mieszkańców większości świata. Dla nich liczy się pokój, pogoda ducha i troska o przyszłe pokolenia. Hawaje to także piękne krajobrazy, fauna i flora. Nawet jak pada deszcz to też jest super, bo zaraz na niebie pojawia się kolorowa tęcza, której naprawdę nie widziałam tak pięknej w innym państwie.

Motywujący wywiad o życiu w Stanach USA

Czy jest coś co Was zaskoczyło? Jakaś odmienna tradycja, język, osoba, której w Polsce nigdy byśmy nie spotkali?

Ameryka raczej nie zaskakuje, jedyna różnica sprowadza się do naszego miejsca zamieszkania, w naszym regionie ludzie są bardziej życzliwi. Każdy mówi sobie cześć, jak się masz na ulicy, ale jednocześnie nie oznacza to, że od razu chcą znać nasze historie życiowe. To po prostu taki zwrot grzecznościowy. Może 10, 20 lat temu w Polsce nie spotkalibyśmy ludzi z różnych kultur, ale teraz ta różnica coraz bardziej się zaciera.

Chyba jedynie można częściej spotkać kogoś sławnego na ulicy. Amerykanie nie maja swoich tradycji, chyba wszystkie zostały zapożyczone z innych regionów świata. Moje ulubione święto tutaj to święto dziękczynienia, a nawet to nie jest typowo amerykańskie, gdyż obchodzone jest również na przykład w Kanadzie czy Japonii. Lubię potrawy jakie są w ten dzień serwowane, na przykład zapiekanka z zielonej fasolki szparagowej zapiekanej w kremowej zupie grzybowej, oczywiście również pieczony indyk i sos żurawinowy.

W Polsce praca nauczyciela jest niedoceniana, a jak czujesz się w swoim zawodzie w Ameryce? Lubisz swoją pracę Izabelo, jest to swego rodzaju misja, powołanie, czy po prostu praca zarobkowa?

Praca z dziećmi to zdecydowanie powołanie. Ludziom się wydaje, że praca w szkole to tylko iść odklepać parę godzin i już. Weekendy wolne, wakacje wolne i tak dalej. A to nie prawda. Wielokrotnie zdarza mi się praca po godzinach, bo przecież materiały na zajęcia same się nie przygotowują, plan zajęć sam się nie napisze.

Tutaj niestety ten zawód też nie jest doceniany i dlatego obecnie przeżywamy kryzys i braki kadrowe. Co oznacza więcej pracy dla nas bo jakoś te luki trzeba zatkać. Ja swoja pracę bardzo lubię, a szczególnie w obecnej szkole, dlatego, że jest to dość prestiżowa szkoła. Rodzice cenią sobie poziom nauczania i nasz sposób pracy z uczniem. To powiedzmy sobie szczerze ułatwia codzienny trud i wysiłek jaki trzeba dzień w dzień włożyć mimo posiadania pasji nauczania.

A jakie macie hobby? Wspólne czy realizujecie je osobno?

Iza: Ja mam jedno hobby, za to dość kosztowne jakim jest akwarystyka morska. Czy wiesz, że więcej ludzi wysyłamy w kosmos niż na dno oceanów? Pomimo, że znamy wiele gatunków życia w oceanach, tak naprawdę znamy tak niewiele bo szacuje się, że to co teraz wiemy stanowi zaledwie 3-5% z tego co jest jeszcze do odkrycia. Lubię czytać jakie nowe gatunki morskich żyjątek właśnie odkryliśmy. Albo jakie by tu jeszcze koralowce wcisnąć do mojego zbiornika. Podczas mojego ostatniego pobytu na Hawajach, miałam okazje ponurkować i popodziwiać ryby w naturze. Bardzo polecam nurkowanie i akwarystykę. Po całym stresującym dniu jest to bardzo relaksujące.

Motywujący wywiad o życiu w Stanach USA

Mariusz: Ci którzy mnie znają, wiedzą, że kolej odgrywa w moim życiu ogromną rolę. Może się to wydawać dziwne, gdyż nie jestem i nigdy nie byłem z koleją związany zawodowo. Wszystko zaczęło się w dzieciństwie od czytanej mi przez mamę książeczki z wierszami J. Tuwima p.t. „Lokomotywa i inne wesołe wierszyki dla dzieci”, ilustrowanej przez znakomitego Jana Marcina Szancera.

Rozpalona koleją moja wyobraźnia, spotęgowana widokiem czynnych wciąż w ruchu kolejowym w latach osiemdziesiątych pociągów parowych, zakiełkowała pasją trwającą do dzisiaj. Jako nastolatek szwendałem się wokół stacji PKP w Bochni, zbierałem kartonikowe bilety kolejowe, kolekcjonowałem wszelkie artykuły o parowozach i kolei, literaturę o kolejach i drobne pamiątki, aż w końcu na pocz. Lat .90, pojechałem na moją pierwszą tzw. Imprezę kolejową. Akurat w 1991 r. PKP wycofało parowozy z ruchu planowego i w związku z tym w całym kraju organizowano takie imprezy z pociągami parowymi na ich pożegnanie.

Zazwyczaj pociąg miał przewidziane na trasie tzw. Foto-stopy, gdzie pociąg zatrzymywał się w wybranym, malowniczym miejscu na trasie, fotografowie wyskakiwali z pociągu i ustawiali się do robienia zdjęć pociągu. Ten się wycofywał, a następnie najeżdżał podczas gdy fotografowie uwieczniali go na fotografiach lub filmach, żeby się wreszcie zatrzymać i zabrać ich w dalszą drogę. Takich pociągów przed moją emigracją do USA, udało mi się zaliczyć kilkanaście. Oprócz tego oczywiście PKP pozostawiło w Wolsztynie ostatnią czynną w Polsce parowozownię, gdzie codziennie pociągi lokalne obsługuje się trakcją parową do dzisiaj i którą również wielokrotnie odwiedziłem jako nastolatek, pomimo dużej odległości dzielącej Małopolskę od Wielkopolski. Po wyjeździe do USA, moja pasja do zabytkowej kolei nie osłabła, a wręcz przeciwnie.

Dzięki popularyzacji mediów społecznościowych, można poznać koleje w innych krajach i kontynentach, oraz poznać innych kolejowych zapaleńców, oraz organizacje ich zrzeszające. Pasja do kolei motywuje również do poznawania nowych, często odległych miejsc, do których w innym celu typowy człowiek by się nie wybrał. Za przykład mogę podać moją wycieczkę z południowej Kalifornii, w której mieszkam od niemal 25 lat, do odległego stanu Wyoming w 2019 r. Akurat tam świętowano 150-lecie ukończenia budowy Kolei Transkontynentalnej w USA i specjalnie w tym celu w 2013 r. sprowadzono z muzeum w Kalifornii do Cheyenne w Wyoming, największy z istniejących parowozów w celu przywrócenia go do czynnej służby.

Naprawę potężnego parowozu Union Pacific „Big Boy” 4014, ukończono tuż przed jego kilkudniową podróżą inauguracyjną z Cheyenne, Wyoming do Ogden w Utah, gdzie odbyły się wielkie uroczystości rocznicowe. Żeby dojechać na miejsce, musiałem zarezerwować tydzień wolnego, wynająć samochód i jechać 11 godzin przez pięć zachodnich stanów USA. Przy okazji udało mi się zobaczyć bardzo odległą muzealną kolej Nevada Northern, w której się zakochałem, ze względu na jej historię i stan utrzymania.

Od tego czasu jestem członkiem wspierającym tą kolej oraz dwie inne w USA, ale wspieram również wiele towarzystw opiekujących się zabytkami kolejnictwa w Polsce. Należą do nich Towarzystwo Ochrony Zabytków Kolejnictwa i Organizacji Skansenów w Pyskowicach, Towarzystwo Przyjaciół Kolejki Średzkiej “Bana”, Fundacja Era Parowozów w Chabówce, Klub Sympatyków Kolei we Wrocławiu, Polskie Stowarzyszenie Miłośników Kolei w Skierniewicach i parę innych. Mogę śmiało stwierdzić, ze pasja do historii kolei wciąż wzrasta i nic nie wskazuje żeby to się miało zmienić w najbliższym czasie.

Rozmawiali Mariuszu i Izabela Sułek oraz Karolina Panthera Strzelczyk

Karolina Panthera Strzelczyk – jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: heraartystka

Sprawdź też – Cykl wywiadów motywujących: