Nie pamiętam kiedy się poznaliśmy. Pewnie jakieś dobre wydarzenie poetyckie to sprawiło, bo tylko te spotkania trochę zamazują mi się w pamięci, zapewne od tych nasyconych procentami słów. Jednak nie ważne są początki, ważne są wspólnie przeżyte chwile. A że chwile najlepiej zapamiętują fotografie. Tak od słowa do zdjęcia, od uchwycenia wspomnienia do wywiadu. Zapraszam Was na moment zadumy z Michałem.

Motywujący wywiad – Michał Deszert o fotografii, psiej pasji i sposobach na motywację…

photo: Michal Deszert
Michal Deszert

Zanim przejdziemy do tego co cieszy oko, chciałabym się dowiedzieć kim jesteś z zawodu. A jeśli już jesteśmy przy tym pytaniu, to od razu zapytam czym dla Ciebie jest kariera i sukces?

Jak powiedział by Kazimierz Pawlak – jestem mechanizatorem rolnictwa z dyplomem. W późniejszym czasie dokształciłem się w zakresie sztuki w katowickim ZPAFie, gdzie uzyskałem zaświadczenie o byciu artystą (ha!)

Kariera to zdobywanie kolejnych wcieleń duchowych w wykonywanym zawodzie. A każde wcielenie usytuowane na coraz wyższych poprzeczkach – skala trudności, nowe techniki które po kryjomu przy latarce pod kołdrą trzeba zgłębić, by w realnym życiu je zdobyć. Bo nikogo nie obchodzi, jak weszłaś w posiadanie wiedzy. A sukces… to nie upitrasić kolejnych elementów kariery. A poważnie – zdobywanie własnych określonych poprzeczek, które sprawiają Ci radość. Na sukces składają się drobne epizody. To jakby położyć 1000 żyletek w pryzmę. 1000 to duża liczba, ale cały stos będzie miał może z 10 cm wysokości.

Fotografia. Instagram cały jest zalany zdjęciami wszelkiej maści. Kiedyś trzeba było mieć dobry aparat, obecnie telefon. I już możesz proponować robienie sesji. Z jakim skutkiem, możemy się domyśleć. A skąd w Tobie taką pasja i umiejętność dostrzegania dobrych kadrów?

Czasy takie, że każdy może umieszczać w sieci co chce. Posiadanie dobrego sprzętu nigdy nie było równoznaczne z robieniem dobrych zdjęć. Posiadanie dobrych garnków nie czyni z Ciebie kucharza. O tyle, że kiedyś na dobry sprzęt mogli sobie pozwolić ci, którzy się na tym znali, bo robili to zawodowo. Dla agencji albo dla własnego zakładu fotograficznego. Teraz też tak jest. Body średnio formatowe, cyfrowe szwedzkiej firmy kosztuje 180 tysięcy. Obiektywy od 60 tysięcy. Pstrykacz weselny nie kupi, ale też i nie potrzebuje 😉

Nie każdy zdaje sobie sprawę, że telefon nie rozwiązuje problemu zdjęcia artystycznego. Jest dobry, ale do pamiątki z imienin. Albo z podróży. To wynika nawet z samej konstrukcji i praw fizyki ( optyka).

Pierwszy aparat o nazwie DRUH otrzymałem we wczesnym dzieciństwie. Wujek wywoływał negatywy i wspólnie robiliśmy stykowe odbitki. Taki był początek. Potem było samodzielne w podstawówce, gdzieś w 7 klasie dostałem do tego powiększalnik, bo pasja nie przeszła i tak zostało. Na wagary chodziłem do własnej ciemni w piwnicy. A wydobywania treści z obrazu nauczyła mnie poezja. Wyobraźnia obrazów tworzonych słowem. Z czasem kolejność się odwróciła…

Wolisz fotografować osoby, czy naturę, przedmioty? Twoje najlepsze zdjęcie?

Wolę fotografować osoby. A dokładniej emocje, które emanują z ich dusz. Najbardziej spektakle teatralne, koncerty, portrety niezamierzone, detale… krajobrazy mnie nie interesują z punktu widzenia kadru. Czasem je fotografuje, ale nieumiejętnie i bez emocji. Emocje mam, gdy podziwiam wschód czy zachód słońca. Wtedy chłonę ten widok dla siebie. Całym sobą. Zawsze się zastanawiam- a co, jeżeli to jest mój ostatni widok wschodu słońca w tym życiu… Nie chcę przegapić ani milisekundy. Ale fotograficznie nie interesuje mnie ten temat. Podobnie jak architektura. Fotografia powinna przemawiać. Czasem popełniam kadry ku zwieńczeniu całości. Tak jest w reportażach. Musisz coś dopowiedzieć, chociaż artystycznie to nie jest nic warte. Podobnie jak kadry z ujęciem loga sponsora. Nienawidzę zdjęć z obcych wesel. Popełniam je jedynie dla znajomych. Dla tych, którzy znają moje kadry. Dla pozostałych szkoda migawki. Pieniądze, to nie wszystko.

Bardzo lubię akty. Moje są specyficzne. Niewiele na nich widać bezpośrednio. Pobudzam tą część mózgu, która rozwija erotyczne fantazje, ale nie pokazuję detali. Erotyczne zdjęcie może przedstawiać ramię, udo, stopę…. U kobiet każdy fragment ich ciała pobudza zmysły i wyobraźnię. Subtelna granica między aktem a pornografią. Każdy ma inną granicę, ale zawsze owa istnieje…. W zdjęciach teatralnych najbardziej lubię używać teleobiektywu. Na małych salach też. Bo mogę pokazać detale, na które zwykły widz nie zwróci uwagi. A często dopieszczane przez reżysera idą w zapomnienie. Bo mózg widza skupia się na słowie. Patrzy tam, gdzie jest akcja, nie zwracając uwagi na detale, na nóż wystający zza paska, na kwiat w butonierce etc. Potem mając cały materiał, reżyseruję sztukę na nowo. Według mojego odbioru ( chyba, że zleceniodawca ustalił inaczej) to ja decyduję, jaką opowieść przedstawię odbiorcy. Czyż to nie jest piękne? Emocjonalność w detalach ukierunkowana wg subiektywnej oceny treści przedstawienia.

Najlepsze zdjęcie? Jednak akt, chociaż emocje z teatru czy koncertowe – z wielu byłem zadowolony, chociaż o zadowolenie z popełnionych kadrów u fotografa trudno. Zawsze można było zrobić lepiej. Ale mam takie kadry, w których nic bym nie zmieniał.

photo: Michal Deszert
photo: Michal Deszert

Posiadasz psy myśliwskie, to kolejna z pasji, czy przypadek rasowy?

Psy w moim życiu były zawsze. Od urodzenia. Kochałem je wszystkie. Każdy z nich był wyjątkowy. Psy myśliwskie nie różnią się niczym szczególnym od innych. Poza tym, że uwielbiają ruch, aport i wodę. Co bywa z pozoru uciążliwe. Rasa Flat Coated Retriever nie była dziełem przypadku. To kilkuletnie przemyślenia. Równocześnie były ze mną i mieszańce.  Wtedy postanowiłem, że jednak stawiam na rasę. I to konkretną. Decydujące znaczenia miał charakter i zwyczaje. Te psy nauczyły mnie dopiero, że posiadanie psa, to nie tylko zapewnienie im miski z jedzeniem, wodą i spacer między blokami na siku. Że posiadanie psa, to spore wyzwanie. To połączenie duszy psiej i mojej. To rozmawianie spojrzeniem i gestem. To czucie potrzeb i miłości. To zapewnianie przyjaciołom szczęśliwego życia. Urozmaiconego, zgodnego z ich naturą. To były wyjazdy 3 razy w tygodniu za miasto na łąki, do wód – jezioro, strumyk… treningi z tropienia, aportowania. Retrievery uwielbiają aportować. Chcą coś zrobić dla człowieka, któremu ufają.

Wracając do domu czekają, szybki całus, liźnięcie i poszukiwanie czegoś swojego, co chcą Ci dać, bo Cię kochają. Podarunki są okazywaniem uczuć. Psy to znają. Najbardziej JEGO jest miska, więc biegał do kuchni, przynosił w pysku swoją miskę, którą Ci dawał na powitanie. Czasem była to ulubiona zabawka. Coś wyjątkowego. Znasz to uczucie? To jest prawdziwa, szczera miłość. To wyjazdy do lasu, zabawka typu dumy, noszenie jej, aportowanie, z lądu czy wody, całe określone zachowania, czy tropienie tejże zabawki. To zwyczaje jedzenia smaczków w domu o określonej godzinie, przychodzenie, by wielką paszczą złapać Cię delikatnie za rękę, czy koszulę i zaciągnięcie do kuchni, bo pora na smaczki. To szczególne więzi. To wreszcie dbanie o ich zdrowie, bez względu na koszty ratowania przyjaciela, lub podejmowanie tych najtrudniejszych decyzji w imię Przyjaźni i Miłości. To łzy nawet wiele lat po ich odejściu i wspominanie tych wszystkich chwil spędzonych razem w ich krótkim życiu.

Reasumując – psy to kolejna pasja, a rasa dobrze przemyślaną decyzją pod względem potrzeb psów, wspólnych zainteresowań, urody i przede wszystkim charakteru. Taki sailing team 🙂 Żeglując inaczej nie mogło być jak imiona typu Diesel, Rumpel, Gafel, Keya, Rufa, Raksa, Bezan czy nawet kot znajda o imieniu Bosak. Mój cykl dnia jest bezwarunkowo ustanawiany tym, że mam psy. One mnie budzą rano, dostają śniadanie, jadę do pracy czy na imprezę – zawsze albo muszę wrócić, by je odcedzić i nakarmić, albo znaleźć dogsittera. Mamy stałą łączność via kamera i nie ma nic ważniejszego niż powrót do moich futrzatych. Chociażby nie wiem, co się działo. Mogę wrócić, przytulić, odcedzić, nakarmić, ale o określonych godzinach muszę być obecny. Bo one czekają. Podglądając je na kamerze do pewnej godziny śpią na kanapie, ale gdy zbliża się godzina mojego powrotu leżą przy drzwiach balkonowych z widokiem na bramę wjazdową i czekają. Spóźniłabyś się, gdybyś wiedziała, że tak robią?
PS – Mam jeszcze kilka innych pasji 😉

Co sprawia, że chce Ci się rano wstać. Jednym słowem twój sposób na motywację?

To oczywiście zależy od dnia… Jedyną motywacją, by wstać wcześnie są psy, które mnie budzą ( a mają kilka metod 😉 )Muszą wyjść i to jest aksjomat pierwszy. Aksjomat drugi to śniadanie. Po półgodzinnym bieganiu i kwadransie odpoczynku jest śniadanie. Wtedy czas na moje dwie kawy. Pierwsza na jedno oko i druga zwana przeze mnie double vision ( na drugie oko). I w zależności od czynników zewnętrznych podejmuję decyzję udania się do pracy. Albo szybko, albo wynajduję sobie usprawiedliwienie, dlaczego nie. Kawa to oczywiście espresso, gorzka, bez żadnych dodatków. Jak już znajdę motywację na prysznic, to później już idzie szybko.

Nie mam porannej motywacji – o ile nie jestem umówiony z klientem. W pozostałych przypadkach przeciągam ile się da. Są oczywiście granice. Śniadanie zazwyczaj na mieście. Sporadycznie w domu. Ale jak już nabiorę rozpędu, to potem już leci. W nocy mogę siedzieć do rana, nie ma znaczenia, psy i tak mnie obudzą. Motywacji brak. No może stan konta, ale nie aż tak bardzo. Jedynie umówione spotkanie, nauczyłem się nie spieszyć. Pośpiech prowadzi do chorób i zawału serca. Podstawowa zasada – zero gwałtownych ruchów. Praca nie gęś. Ona się nie wytopi. Jedynie z szacunku do tych, z którymi się umówiłem. Jestem leniem patentowanym, jak mawiał mój Tatko. Poranki nie są dla mnie zdecydowanie. Sytuacja zmienia się wieczorami… Rozruch mam zdecydowanie nie godny naśladowania, ale cholernie przyjemny 😉

Rozmawiali Michał Deszert i Karolina Panthera Strzelczyk

Karolina Panthera Strzelczyk – jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: heraartystka

Sprawdź też – Cykl wywiadów motywujących: