Być może niektórzy z Was słyszeli termin Regulowanie emocji. Jeżeli zastanawiacie się, co to takiego jest i jak się to robi, zachęcam do lektury. Otóż nasze życiowe doświadczenia mają również swój emocjonalny wymiar. Najprościej mówiąc, regulowanie uczuć polega na tym, że jesteśmy nimi w stanie kierować. Nie na zasadzie chybił – trafił ale w taki sposób, by każda z tych emocji mogła się nam przysłużyć. W naszych emocjach kryje się wiele ważnych dla nas informacji. To one sprawiają, że czujemy iż nasze życie jest pełne i to one pomagają nam w trudnym a niekiedy również żmudnym procesie poznawania samych siebie.
„Nasze uczucia kształtują nasz świat.” – Maria Skłodowska-Curie
Na czym polega regulowanie emocji i jak wygląda cały ten proces?
Optymalny dystans
W wielu sferach naszego życia, warto zachować pewien dystans. Dotyczy to również przeżywania naszych własnych emocji. Na tym właśnie polega ich regulowanie, by nie być od nich oddalonym o lata świetlne ale też by nie odchodzić od nich jak najdalej się da.
Pierwszy scenariusz, czyli zbyt duże odejście od naszych emocji spowoduje, iż stracimy kontakt przede wszystkim z naszym osobistym wnętrzem a w efekcie ze światem, który nas otacza. Ważne jest, by umieć się komunikować zarówno z jednym jak i z drugim.
Drugi scenariusz, czyli niekontrolowana bliskość, wręcz przyrośnięcie do naszych emocji też nam nie wyjdzie na dobre, ponieważ będziemy mentalnie tonąć w oceanie różnych doświadczeń a także rozmaitych przeżyć.
Gdy dochodzi do rozstrojenia naszych emocji, niczym radiowych częstotliwości, ich głos jest zbyt cichy a jeżeli nie zbyt cichy to przeciwnie – za głośny.
„Nie ma złych emocji. Są tylko źle zarządzane.” – Doc Childre
Etapy regulowania emocji
Istnieje pięć podstawowych etapów, z których składa się proces zwany regulowaniem emocji. W pierwszym etapie rozpoznajemy pobudzenie, którego źródłem są nasze emocje. Wtedy dociera do nas, że coś jest na rzeczy, ale to dopiero początek i w sumie to nie wiemy co jest na wspomnianej rzeczy.
Drugi etap obejmuje nazywanie emocji po imieniu. Czyli chodzi o to, że potrafimy powiedzieć, że czujemy złość, jesteśmy smutni albo radośni. Warto jednak mieć świadomość tego, że nazwana przez nas emocja może być dla innej emocji… przykrywką. Smutek czy też bezradność możemy odczuwać, możemy nazywać złością. Złość daje nam poczucie mocy potrzebne chociażby do tego, by ją rozładować. Natomiast bezradność cechuje słabość oraz energetyczny deficyt a tego, co jest dość naturalnym dla człowieka zjawiskiem, po prostu nie lubimy. Pod złością mogą kryć się także inne emocje takie jak strach, czasami ból a jeszcze kiedy indziej poczucie zranienia przez drugą osobę. Kiedy przyjrzymy się smutkowi lub poczuciu winy, możemy w nich dostrzec naszą pierwotną emocję, czyli np. uczucie złości.
Przechodzimy teraz do trzeciego etapu regulowania naszych nie zawsze wesołych ale zawsze potrzebnych emocji. Tutaj podejmujemy kluczową dla naszego zdrowia psychicznego decyzję, którą jest silne postanowienie, może nie tyle poprawy, co postanowienie sobie, że skoro już wiemy, co to za emocja, bo ją sobie nazwaliśmy, to czy coś w ogóle z nią zrobimy. Jeżeli decydujemy się ją wyrazić, co jest istotne żeby starać się to robić, to w jaki sposób to zrobimy. Nie chodzi o to, byśmy się przymuszali jakkolwiek do tego, ale żeby był to nasz osobisty wybór, płynący z naszego wnętrza. Pamiętajmy, że niewyrażone emocje mogą zostać w nas zablokowane, czyli którymś kolejnym razem, chcąc je wyrazić, bo akurat zmieniliśmy zdanie, może nam się to… nie udać. Z kolei ukrywanie naszych emocji wiąże się z tym, iż stajemy po stronie przymusu a nie wyboru.
Czwarty etap to rozpoznanie potrzeby, która kryje się za daną emocją. Warto pamiętać, że emocje są naszymi przekaźnikami – one przekazują istotne dla nas informacje. Jeżeli dochodzi do naruszenia naszych granic przez tzw. osoby trzecie, możemy odczuwać złość, nie zawsze na tę osobę, która tę naszą granicę (niekoniecznie jedną) próbuje przekroczyć. Często jesteśmy źli na siebie, że na to pozwalamy, choć nasza świadomość, w tym wypadku, nie zawsze nas powstrzymuje i czasem działamy wbrew sobie a później się… złościmy. Smutek często wyraża potrzebę, by ktoś nas zauważył lub po prostu, by obdarzył nas swoją obecnością. Nikt z nas nie jest bezludną wyspą ani na takiej nie mieszka…
W piątym etapie staramy się, idąc za emocjonalnym głosem, zaspokoić daną potrzebę. Może to być przysłowiowe wyjście do ludzi lub konfrontacja z tym kimś, kto forsuje nasze granice. Nikt za nas tego nie zrobi. Nikt nie zaspokoi naszych potrzeb, jeżeli nie zaczniemy zaspokajać ich sami – tak, jak umiemy.
„Emocje są jak dzieci: nie chcesz ich tłumić, ale też nie pozwolisz im kierować.” – Arnaud Desjardins
Mnogość elementów
To, co zostało omówione, stanowi jedynie podstawę. Każdy znany nam proces, składa się z wielu elementów. Gdyby tak nie było, nie moglibyśmy mówić o jakimkolwiek procesie. Jednak na tej podstawowej bazie, możemy dojść do perfekcji, czyli:
- Rozpoznawać, iż jesteśmy emocjonalnie pobudzeni.
- Nazywać daną emocję, np. smutek, lęk, poczucie winy, strach, radość itp.
- Dokonywać wyboru dotyczącego wyrażenia lub niewyrażenia danej emocji.
- Rozpoznać potrzebę, która za nią stoi.
- Zaspokoić daną potrzebę i poczuć przyjemne zrozumienie, cudowną ulgę, wewnętrzną spójność z samym sobą czy dobre połączenie z innymi osobami pośród nas.
Destrukcja w regulacji
Czasami człowiek chce się znieczulić. Nie chce czuć tego, co czuje. Regulacja emocji jest procesem złożonym i może okazać się jednocześnie procesem trudnym. Na pewnym etapie może stać się dla nas czymś nieprzyjemnym, czego będziemy próbować się pozbyć niekiedy za wszelką cenę…
Chęć pozbycia się tych mało przyjemnych doznań, może objawić się już na samym początku. Wówczas możemy nie zdążyć danych emocji rozpoznać, nazwać, za to możemy chcieć się od nich odciąć… Mówimy tutaj o tym, co samo w sobie może nie być destrukcyjne dopóki nie stanie się nawykiem. Destrukcyjne regulowanie emocji pomaga jedynie na chwilę.
Takimi destrukcyjnymi rozwiązaniami może być:
- alkohol i/lub inne środki odurzające czy psychoaktywne,
- objadanie się,
- spędzanie znacznej ilości czasu w wirtualnym świecie,
- uciekanie w kontakty seksualne,
- uciekanie w aktywność fizyczną,
- wyładowywanie własnych emocji na innych osobach.
Intencja nie czucia
Jeżeli uciekamy w coś z nadzieją, że dzięki tej konkretnej substancji lub tej konkretnej czynności (danemu zachowaniu) nie będziemy czuć tego, co nie wygodne, to z taką intencją, intencją nie czucia, nie odczuwania, daleko nie uciekniemy. Wszelkie potrzeby, tym samym, będą nadal nie zaspokojone a w środku nas pozostanie uczucie wewnętrznej pustki. Jest to droga donikąd, żeby nie powiedzieć, iż prowadzi ona do zatracenia…
Warto więc zwracać uwagę nie tylko na emocje ale też na sygnały świadczące o zakłóceniach w procesie ich regulowania. Jeżeli nie sygnalizujemy swoich potrzeb, licząc na paranormalne zdolności innych ludzi, dojdziemy do ściany a gdy już pod nią staniemy, możemy poczuć się zrezygnowani. Tym samym wrócimy to przysłowiowego punktu wyjścia. Ponowny start może okazać się o wiele trudniejszy a nawet niemożliwy…
Wsparcie psychoterapeutyczne
Regulowanie emocji może odbywać się w równoległym procesie jakim jest psychoterapia. W jej trakcie możemy uczyć się, pod okiem specjalisty, rozeznawania stanów, w jakich znalazły się nasze emocje.
Psychoterapia może również nauczyć nas rozpoznawania a także zaspokajania naszych głębszych, emocjonalnych potrzeb czy ich skutecznego wyrażania. Psychoterapeuta może stać się naszym towarzyszem w tej wyjątkowo ciekawej wyprawie, jaką jest podróż w głąb samego/samej siebie…
„Nasze emocje są naszymi najszczerszymi ścieżkami do wiedzy.” – Audre Lorde
Sprawdź też: Jak odpuścić emocje? Metoda Sedony