Doświadczyłem, przeżyłem, opisałem. Poniżej publikujemy historię i tekst napisany przez jednego z naszych czytelników, którą chciał się z Wami podzielić i skłonić do refleksji.

Autor: KIM

Kiedy jest już za późno…

Ten temat dotyczy każdego z nas, dlaczego? Każdy z nas stracił w swoim życiu kogoś bliskiego bądź coś bliskiego swemu sercu. Najczęściej okazuje się ile dana istota czy przedmiot była dla nas ważna, właśnie po jej utracie.

Moja historia jest może i porównywalna do setek mających miejsce na świecie. Jednak chciałabym uczulić osoby, które nie doceniają bliskości i tej możliwości byciami z osobą, której kiedyś nam zabraknie.

W wieku szkoły podstawowej, w moich latach dzieciństwa nie było jeszcze gimnazjum, pojawiały się momenty buntu młodzieńczego, czyli: “chcę do pracy, kiedy będę mogła się wyprowadzić z tego wariackiego domu, chcę być już samodzielna, decydować o swoim życiu” i wiele innych, na ten moment wiem, jakże bzdurnych żali i pretensji do świata za sytuacje, które teraz wspominam z tęsknotą, ale i uśmiechem na twarzy.

Wiek około 12 lat, kiedy to największym problemem było by chłopaki w klasie, czy na korytarzu podczas przerwy między lekcjami, nie zauważyli, że mój fartuszek w okolicach klatki piersiowej odstaje. Czy aby przez noc nie pojawiło się więcej wyprysków na mojej twarzy… Każdego dnia po powrocie ze szkoły czekał na mnie obowiązek – niańki mojej młodszej o 9 lat siostry, która na tamten czas była dla mnie problemem, który uniemożliwiał mi wyjście ze znajomymi do kina czy na zwykle klasy. W domu przewijało się słowo…”rak” –  ciekawe czy to chodzi o takiego czerwonego, czy może ktoś “czerwieni się jak rak”, no hmm…na pewno wywoływał smutek na twarzach domowników jak i gości, którzy do nas zawitali w odwiedziny.

Okazało się, po “dochodzeniu”, że owy skorupiak przyczepił się do Mamy, ale aż tak, że musiała pójść do szpitala. Z przykrością oznajmiono mi iż, trzeba usunąć pierś, bo jest tak duży. Skubany, kiedy i jak on tam wszedł i co jadł, że urósł, rozmyślałam każdego dnia.

Mama była coraz to słabsza, ręka która była w parze z piersią, była opuchnięta, jednak czynności domowe trzeba było wykonywać, bo i rodzina 5 osobowa do “obrobienia” jest.

Dzisiaj. W dobie Internetu i wujka Google, wchodzimy, wystukujemy: rak piersi i wyskakują nam setki stron z tą tematyką, od wiedzy ogólnej po plastykę po amputacji, czy nawet jak sobie radzić po utracie kogoś z tą chorobą. Wtedy nikt mi nie wytłumaczył, jakie jest ryzyko, gdy choroby nie da się pokonać, dlaczego Mamie wypadły wszystkie włosy, ani nikt mnie nie uprzedził, że umrze.

Pamiętam z tamtego okresu, że przychodząc ze szkoły, czekał posiłek przygotowany, który musiałam Mamie zawieźć do szpitala, autobusem jadącym 40 minut w jedną stronę. Byłam zła, bo miałam inne plany…

Któregoś dnia, spędzając z Nią kilka minut przed moim wyjściem ze szpitala, przytuliła mnie mocno, zaczęła zaciągać się zapachem z moich włosów i zadała pytanie: “co zrobicie jak ja umrę?” – Mamo co Ty mówisz jakie umrę, jeszcze musisz mi wesele zrobi, no i obiecałaś, że jak będę chciała wyjść na dyskotekę, to popilnujesz moich dzieci!

Pewnie i chciała, ale los miał względem nas inne plany…  Gdybym wtedy wiedziała, że to nasza ostatnia rozmowa, że już za trzy dni nie będę mogła jej zapytać o wskazówki na dalsze życie, powiedzieć jak bardzo mi JEJ będzie brakować każdego dnia i, że przepraszam bo nie wiedziałam jak pomóc, że miałam być, powiedzieć, że kocham i … wiele tego.

Tyle mam wspomnień 14 letniego wtedy dziecka z okresu jej odejścia. Teraz mając już prawie 41 lat, nadal mam żal …. do siebie, że nie powiedziałam, że JĄ kocham, będę tęsknić każdego dnia, płakać, nie radzić sobie w życiu bez jej obecności, a tak naprawdę w życiu nastolatki była TĄ, która kazała myć zęby, zjeść całe mięso na obiad, odrobić lekcje czy ubrać się ciepło.

Kochani, te chwile, czas NIGDY nie wrócą, dlatego, mówcie swoim bliskim jak bardzo ich kochacie, jakie puste byłoby Wasze życie gdyby ich zabrakło, starajcie się być kiedy tylko Was potrzebują. Dla mnie już jest za późno, ale dla Was jeszcze nie…

KIM