Wpływ myślenia na nasze życie

Często nie zastanawiamy się nad tym, jakie są nasze myśli. Wiele z nich nam umyka, wielu z nich po prostu nie zapamiętujemy. Trafne jest więc porównanie ludzkich myśli do płynących po niebie chmur lub przelatujących po nim samolotów. Pojawiają się i znikają. Zawsze jednak są.

Myślenie jako alternatywa

Często uciekamy w myślenie, chcąc oderwać się od danej czynności, której wykonywanie zaczyna nas nużyć. Myślenie jest więc pewnego rodzaju alternatywą dla nas, byśmy na chwilę, co tu dużo mówić, oderwali się od rzeczywistości a potem swobodnie sobie do niej wrócili.

Myśli kształtują nasze realia. Możemy w to wierzyć, nie wierzyć, możemy się tego bać lub to wypierać, ale taka jest prawda, choć stosunkowo rzadko zdajemy sobie z tego sprawę. Myślenie jest więc dobrą alternatywą dla poprawy naszego samopoczucia, gdy naszym myślom nie nadajemy mocy. Każda myśl, sama z siebie, jest wędrowcem, który przychodzi i po chwili odchodzi, często niezauważony.

Władca myśli

To, co robimy, jest rezultatem tego, co myślimy. Oczywiście nie wszystko, bo jeżeli myślimy o tym, by zabić sąsiada, ponieważ nas denerwuje, to w zdecydowanej większości, jednak tego nie robimy. Każdy z nas jest władcą swoich myśli, z których często rodzą się pomysły, plany, działania. W czym jeszcze wyraża się nasza władza nad myślami? Wielu z nas, za co nie należy się karcić a przynajmniej nie należy robić tego do pewnego momentu, żyje w dwóch równoległych światach i, o ile, świat rzeczywisty chłoniemy przede wszystkim naszymi zmysłami, o tyle, świat fikcyjny jest tylko i wyłącznie efektem naszej wyobraźni.

Psychologowie przekonują, że ludzkie myśli, nawet te najdziwniejsze, wcale nie świadczą o tym, że jesteśmy zaburzeni. Badania pokazują bowiem, że pomysły typu wskoczyć pod pociąg czy rzucić się w przepaść są jak najbardziej… normalne, a przynajmniej zdrowe, szczególnie kiedy automatycznie włącza się nam rozsądek, który mówi, że może to być ostatnia rzecz, jaką zrobimy w naszym życiu i nie ma potrzeby się wygłupiać.

Waga myśli

Kto regularnie przegląda internetowe mądrości, szczególnie te udostępniane na portalach społecznościowych, ten mógł spotkać się z cytatem, który głosi, że największym ciężarem, jaki człowiek musi dźwigać w swoim życiu, są właśnie jego myśli. Choć, niemal 98% katastroficznych scenariuszy, których autorem jest nasz kreatywny umysł, za dni naszego jestestwa się nie ziści, o tyle prawdą jest, że od losu dostajemy nie tylko to, czego bardzo pragniemy ale również to, czego bardzo się boimy.

Dzieje się tak na skutek intensyfikacji naszego myślenia. Przykładowo, mamy długi, których nie spłacamy. Jesteśmy świadomi tego, że wierzyciel może skierować sprawę do sądu a potem wszcząć przeciwko nam egzekucję komorniczą. Mamy też świadomość tego, że jedynym składnikiem naszego majątku, który mógłby, w świetle prawa, zaspokoić roszczenia wierzyciela, jest mieszkanie, którego jesteśmy właścicielem i w którym na co dzień mieszkamy. I nękają nas wizje eksmisji na oczach sąsiadów, wizje bezdomności, tragedii a także życiowej przegranej.

Tego, że wtedy już sięgniemy maksimum dna, z którego nie będziemy się w stanie podnieść. Im więcej wizualizujemy sobie taką sytuację, ona, na skutek naszej uwagi, koncentracji i zaangażowania się w nią, z czasem faktycznie może zaistnieć, co dalej nie zmienia faktu, że wcale nie musi.

Jeżeli mamy długi a komornik faktycznie może zlicytować nam dach nad głową, zamiast wyobrażać sobie, jak i kiedy to zrobi, warto zintensyfikować myśli o tym, jak do tego nie dopuścić, jak ewentualnie dogadać się z wierzycielem, jaką dodatkową pracę moglibyśmy podjąć, by dążyć do, choćby częściowej, spłaty naszego zadłużenia. Coś, o czym intensywnie myślimy, ma o wiele większą szansę zaistnieć w rzeczywistości niż to, co w naszej głowie się pojawia a my pozwalamy temu odejść.

Eksperyment Hebba

Wielu z nas doświadcza niekiedy natłoku myśli, głównie tych negatywnych, które usiłują przejąć nad nami kontrolę a my sami niekiedy nie potrafimy się z nimi skutecznie uporać. Nie dalej jak w 1949 roku, Donald Hebb, psycholog z Kanady, przeprowadził eksperyment, potocznie określany próbą wyłączenia ludzkiego mózgu. Naukowiec chciał znaleźć odpowiedź na pytanie, czy w ogóle mózg człowieka da się wyłączyć.

Do – swoją drogą – wyjątkowo dobrze płatnego eksperymentu, zgłosili się studenci, którzy zostali odizolowani a ich zmysły niemal prawie całkowicie wyłączone. Chodziło o jak najpełniejsze wyeliminowanie odbierania przez mózg bodźców wzroku, słuchu, dotyku. Doświadczenie to miało trwać łącznie sześć dni a każdego dnia, jego uczestnicy, mieli trwać odcięci od świata zewnętrznego przez osiem godzin. Wstawali tylko za potrzebą, jednak większość z ochotników nie wytrzymała tego testu dłużej niż 2-3 dni. Zgłaszali oni problemy z logicznym myśleniem, omamami a także mniej sprawnie rozwiązywali proste zadania.

Nasz mózg w systemie całodobowym, nieustannie filtruje przyswajane informacje. Robi to cały czas, bez chwili przerwy. Wystarczy jedna sekunda, by nasz umysł odebrał dane w ilości odpowiadającej Biblii Tysiąclecia w 2 650 egzemplarzach. Brak bodźców, oznacza dla ludzkiego mózgu całkowity szok. Jest on jak ryba wyciągnięta z wody, która najpierw się miota a potem umiera. Ludzki mózg też najpierw się miota a potem sam stwarza sobie bodźce, których nie odbiera ze świata zewnętrznego a tworzy je sobie sam, w swoim wnętrzu. Krótkotrwała deprywacja zmysłowa, zbliża nasz umysł do stanu medytacji i jest niezwykle relaksująca. Przedawkowana, jak wszystko w naszym życiu, dość poważnie szkodzi.

Zobaczyć własne myśli

Miłosz Brzeziński przekonuje, że robienie zapisków, w jakiejkolwiek formie, pozwala nam zobaczyć nasze własne myśli. Jeżeli prowadzenie dziennika lub pamiętnika, uważamy za bezsensowną stratę czasu, to jesteśmy w całkiem sporym błędzie. Myśli nie są wolne od emocji. Za każdą naszą myślą kryje się jakaś emocja – wzruszenie, poruszenie, żal, gniew, radość, satysfakcja, ból. Warto jest to, przynajmniej od czasu do czasu, sobie uporządkować. Zapisać, zobaczyć, poznać i ostatecznie oswoić. Jeżeli wiemy, jakie wartości niesie ze sobą czytanie, to spisywanie naszych własnych myśli, ma je niemalże identyczne.

Chodzi tu przede wszystkim o łatwiejsze zapamiętywanie, szerszy zakres słownictwa ale też porządkowanie naszych idei, wizji, całego naszego myślenia. To, co widzimy, łatwiej oswajamy. Pisząc, wyrażamy siebie a z każdym kolejnym zapiskiem, możemy odkryć siebie na nowo. Czyż to nie jest piękne? Poza tym pamiętajmy, że wiele dzienników czy pamiętników, stało się bestsellerami!

Charlie Chaplin powiedział kiedyś: „Za dużo myślimy, a za mało czujemy. Bardziej niż maszyn, potrzebujemy ludzi. Bardziej niż mądrości, potrzeba nam dobroci i delikatności”. Koncentrujmy się na tym, co dobrego rodzi się w naszym umyśle. Pozwalajmy naszym myślom przemieszczać się, wracać i odchodzić. Akceptujmy je takie, jakimi one są. Pamiętajmy, iż w życiu to, co myślimy, dla innych zupełnie się nie liczy, dlatego może warto zastąpić nasze myśli konkretnymi czynami. Ciągła analiza i ciągłe roztrząsanie, nie wnosi do naszego życia nic, poza ewentualnym obłędem.

Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności

“Nieustraszona myśl powiązana z celem przeradza się w siłę sprawczą”. – James Allen

Sprawdź też: Jak pozbyć się nadmiaru negatywnych myśli? Uporządkuj swój umysł!