Zatęskniłam za aktorstwem. Po prostu jakiś czas temu stwierdziłam, że kiedyś nawet chciałam zdawać egzamin eksternistyczny i otrzymać tytuł zawodowego aktora, więc trzeba wrócić na plan. Oczywiście w Krakowie najlepszą agencją jest Outside, więc czym prędzej odświeżyłam tam swoje portfolio i tak znalazłam się na planie jednego z polskich seriali. Przypadki nie istnieją i właśnie tam spotkałam Marynę i Swiatosława. Są to popularni aktorzy w Ukrainie i choć o temacie wojny, a raczej postrzeganiu tożsamości narodowej będzie kilka słów, chciałam raczej wykorzystać ich tajniki postrzegania zawodu aktora dla siebie i dla Was.

“Jestem artystą to nie brzmi dumnie, raczej ekshibicjonistą bowiem odkrywam intymność przed nieznajomymi” – Karolina Panthera Strzelczyk

Czy i oni zgadzają się z moją życiową dewizą?

Zobaczcie poniżej 😊

Maryna Liakh. Aktorka teatralna i filmowa. Doświadczenie zawodowe – 26 lat. Mój teatralny bagaż, to ponad 50 ról. Bardzo kocham swoją pracę i myślę, że aktorka – to jest dożywocie!

Swiatosław Suprunow. Aktor, poeta, pisarz. Lubię zieloną kawę i koty.

Czym dla Was jest prawdziwy artyzm? Czujecie się aktorami, artystami każdego dnia, czy jest to po prostu zawód, gracie rolę, wracacie do domu i tak do następnego spektaklu/filmu? Czy jest to jednak jakieś powołanie? Skąd pomysł na zostanie aktorem?

Maryna: W aktorze musi być coś atrakcyjnego, niekoniecznie piękność, ale to co nas do niego przyciąga, jakiś urok. Czy zauważyłaś że brzydota też czasem bywa atrakcyjna? Nie zgadzam się z tymi kto mówi, że aktorzy zawsze grają i w życiu też. Ale wiem, że prawdziwy aktor, gdy tylko “poczuje publiczność”, zaczyna “pracować na widza”. Jeszcze często tak się zdarza, że patrzymy na siebie, jakby z boku, np.: a jak wyglądam płacząc? Myślę, że tak, to jest powołanie, ale “rutyna” to coś co istnieje w każdym zawodzie i teatr nie jest wyjątkiem. Nie wiem skąd pojawił się w mojej głowie pomysł na zostanie aktorką, ale pamiętam że już jako mała dziewczynka chętnie oglądałam filmy, a potem odgrywałam te role.

Swiatosław: Pomysł zostania aktorem pochodzi już z okresu dzieciństwa. To było proste – dorastałem w rodzinie aktorskiej. Zarówno mama jak i ojciec pracowali w tym samym teatrze. Praktycznie wychowałem się za kulisami, oglądając spektakle, w których grali moi rodzice. I obserwowałem życie aktorskie nie tylko z widowni, ale także z wejścia dla służby, za kurtyną teatralną.

Dla mnie aktorstwo nie kończy się wraz z końcem spektaklu lub dnia zdjęciowego. Mogę jeszcze wiele godzin albo nawet dni trzymać swoja postać w sobie, w którą wcieliłem się poprzedniego dnia. Jeśli chodzi o życie codzienne to tak, gram cały czas, ale częściej w wąskim gronie rodziny lub przyjaciół. W społeczeństwie staram się być spokojną osobą. Ale to nie jest łatwe – w ekspresji aktorskiej czasami mam ochotę głośno i publicznie przeczytać monolog Hamleta. Ale boi się ich przestraszyć kogoś nieznajomego.

Czy czujecie się związani z waszym krajem? Czy decyzja o wyjeździe była trudna, czy z racji zawodu i pewnie częstych wyjazdów nie macie poczucia tożsamości z danym krajem? Co rozumiecie pod pojęciem ojczyzna? Zaskoczyło Was coś w Polsce, a może jest coś podobnego?

Maryna: Oczywiście że czujemy. Bardzo lubię Kijów. Ale to raczej tęsknota za minioną młodością, wesołym studenckim życiem, teatralnymi skeczami. I oczywiście, ekscytacji przed wyjściem, oklasków i światłami rampy. Ale okoliczności połączyły się w taki sposób, że teraz jesteśmy tutaj i cieszymy się z tego. Wydaje mi się, że aktorzy są wszędzie tacy sami i zawsze znajdą wspólny język, choć fajnie byłoby dla nas władać językiem polskim bez akcentu.

Swiatosław: Zawsze czułem bliski związek z moim krajem. To uczucie zostało szczególnie wzmocnione 8 lat temu. Bo dla mnie wojna z Rosją zaczęła się w 2014 roku, kiedy Rosja okupowała Krym i wschodnie tereny Ukrainy. Teraz ta wojna stała się większa i bardziej destrukcyjna. Ale przyjechaliśmy do Polski ponad rok temu nie z powodu wojny, ale z powodu pandemii. To ta pandemia mocno uderzyła w sferę kulturalną naszego kraju. Zaryzykowaliśmy rozpocząć swoją karierę tutaj prawie od zera. Ja osobiście lubię Polskę, lubię tutejszych ludzi, w polskim społeczeństwie czuje się jak w domu.

 

Swiatosław

Czy zetknęliście się z nagością na scenie, czy jako aktorzy ciało jest dla was narzędziem pracy, czy da się oddzielić krytykę dotyczącą postaci filmowej od własnej osoby? Czy istnieją dla Was tematy tabu i czy hejt boli?

Maryna: Czy boli mi hejt? Wydaje mi się, ze postać i aktor łącza się w tym procesie bardzo ściśle, jeden jakby “nakłada się” na drugiego, rośnie razem, wiec gdy skóra jest odrywana, to obie dusze to boli… To bardzo delikatny moment. Nic dziwnego, ze Szekspir powiedział: “Teatr jest okrutnym mistrzem”. A propos nagości na scenie: moim debiutem aktorskim była rola Ganki w sztuce G. Zapolskiej “Moralność pani Dulskiej”. W finale w momencie, gdy Ganka mówi: “Daj mi 1000 kron!”, musiałam zerwać bluzkę i pozostać naga, żeby podkreślić pomysł, że zmuszona byłam sprzedać się w domu Dulskiej. Miałam i inne role związane z nagością na scenie. Myślę ze, nagie ciało powinno być albo bardzo uzasadnione fabułą, albo zawierać w sobie wiele piękna, nawet tego symbolicznego.

Swiatosław: Ja osobiście nie miałem okazji grać w takich spektaklach. Chociaż nie – kiedyś grałem rolę kota w sztuce dla dzieci i byłem ubrany w podkoszulek i spodenki. To całe moje “nagie” doświadczenie. Myślę, że nagość sceniczną stosuje się gdy sama sztuka jest słaba. Jeśli fabuła sztuki i gra aktorska zawładną widzem, to nagie ciało nie da jeszcze większego efektu. Nagość w filmach wydaje mi się bardziej logiczna i potrzebna. Na przykład, gdybym miał taką rolę, nie sądzę, żeby mnie to przestraszyło. Oczywiście dla aktora ciało jest jego narzędziem, jak i jego głos i inne umiejętności zawodowe. Dla tego aktor musi być zawsze w dobrej formie zawodowej i fizycznej.

Czy graliście kiedyś wyczerpująco emocjonalnie rolę, np. mordercy? Jeśli tak, to jak wchodzi się w taką postać, czy aktor przekłada jakoś swoje życie na film? Gdzie jest wasza oaza, miejsce czy rzecz dzięki której odpoczywacie?

Maryna: Kiedyś grałam mordercę w filmie. Kobieta, która zabiła swego męża kuchennym nożem przez to że on ją rzucił, dla innej młodej kobiety. Samego morderstwa nie było oczywiście na ujęciu. Była scena w więzieniu, gdzie opowiadam o tym. Może wydawać się to dziwne, ale łatwo było mi to zagrać, dla tego że bardzo mi było szkoda losu tej kobiety.

Zagrałam także czarownicę, która sama zginęła podczas seansu spirytystycznego. W kadrze sfilmowano również węża, pytona, który pełzał po stole między świecami. Było kilka ujęć i pod koniec pyton zaczął się denerwować i polizał moja rękę. Wyobrażasz sobie, jaka byłam szczęśliwa kiedy usłyszałam głos reżysera: “Po scenie!..”

Moja oaza to po prostu odbywanie licznych podróży. Uwielbiam pojechać z rodziną do nowych krajów, poznawać ludzi, to wymazuje stare negatywne emocji i daje nowe wrażenia.

Swiatosław: Grałem różne postacie i zabójców też. I tak – aktor wykorzystuje swoje życiowe doświadczenie do stworzenia roli. Powiedziałbym, że to jeden z fundamentów zawodu. Silne emocji i uczucia są spowodowane osobistymi doświadczeniami z przeszłości. Ale do prawdziwej gry potrzebna jeszcze jest technika aktorska, aby umiejętnie zanurzyć się w taki stan, a następnie umiejętne się z niego wydostać. To jest tak, że rano możesz zagrać szalonego profesora, a wieczorem rozważnego bankiera. Moja oaza to ostatnio, pisanie książki.

Jesteście w długoletnim małżeństwie, macie córkę, czy łatwo jest być dwójce aktorów, czy rodzina jest fundamentem, czy utrudnieniem w takim zawodzie?

Maryna: Czy rodzina może być utrudnieniem…hmm? Dla nas – nie jest. Może dlatego że nie jesteśmy zwykłą rodziną, jesteśmy także przyjaciółmi. Dla nas wspólne spędzanie czasu to radość.

Swiatosław: Dla mnie rodzina – jest podstawą całego istnienia. I w zawodzie również. Dwoje aktorów w rodzinie, to przede wszystkim wspólne zainteresowania i styl życia. Ale co najważniejsze nie pozwalamy sobie na nudę, utratę wiary w siebie i poddanie się. Aktorstwo jest motorem naszej rodziny.

Rozmowę przeprowadziła: Karolina Panthera Strzelczyk– jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: heraartystka

Sprawdź też: Jak uwolnić swoją radość?