Modna, wręcz pożądana w dobrym tonie tolerancja dla ludzi określanych skrótem LGBT, czy też dla wyznawców wszelkich religii, czy też dla niepełnosprawnych – to piękna idea, i owszem. Ludzie stojąc z boku podmiotów, wobec których pragną być tolerancyjni, mają dużą łatwość w przypisywaniu sobie tej zalety. Zapewne dlatego, że nie są „nimi”.

Ale o jednej tolerancji wciąż niewiele mówi się, np. w mediach – o tolerancji dla starych ludzi.

Tak, dla starych, bo właśnie takie określenie panuje w naszych umysłach. A dlaczego nie mówi się o tej tolerancji? Odpowiedź może być tylko jedna: bo każdy będzie stary, jest tylko kwestią czasu, kiedy to niepostrzeżenie nastąpi. W czasie młodości, jesteśmy przekonani, że ona będzie trwać wiecznie, jednakże w podświadomości ukryty jest lęk przed jej utratą.

A jaka jest rzeczywistość, jaki jest świat starego człowieka?

No właśnie… Starych ludzi nie przyjmuje się do pracy, nawet kiedy mają niezaprzeczalnie bogate doświadczenie i wiedzę. Często usuwa się ich z etatów, na których przepracowali wiele lat. A dlaczego? Bo nie pasują do młodego zespołu. Jakby niewłaściwa przyprawa do głównego dania, która może jedynie popsuć jej smak.

Powstały Uniwersytety Trzeciego Wieku – ale dlaczego trzeciego? dlaczego wieku? – przecież wiek ma 100 lat. Czy działają mieszane wiekowo towarzystwa, organizacje czy tematyczne wspólnoty? Nie, bo albo są dla młodych, albo są dla starych.

Starość jest brzydka, pomarszczona, niedołężna, czasami łysa i przygarbiona, ślepa i głucha. Ale w środku każdego starego człowieka jest świadomość siebie zawsze młoda, zawsze ta sama, nie taka sama, lecz ta SAMA. Wiedza, doświadczenie, wartości, osobowość zmieniają się w wyniku rozwoju i wzbogacania się, zaś fizyczność osłabia się, lecz świadomość tego, że się JEST, jest zawsze niezmieniona, czy mieliśmy 5 lat, czy 15, czy 35, czy 85.

Odczucie, że się JEST, nie zmienia się.

Niestety zauważamy jedynie powłokę, która odbiega od trendów kultury, zaś która gratyfikuje młodość, a nad starością lituje się, a nawet czasem wstydzi się jej i nią pogardza.

Dlaczego większość osób po przejściu na emeryturę, ulega stanom depresyjnym? Gdyż czują się nikomu nie potrzebni, a ich poczucie własnej wartości spada poniżej zera na osi. Jeżeli tak się dzieje, to znaczy, że nasza mentalność społeczna nie jest właściwie ukształtowana.

Określenie „stary” zawsze kojarzy się nam pejoratywnie. Stary telewizor, stary telefon, stary dom, stare spodnie, stara sałatka itp. – czyli coś przeterminowanego, zepsutego najczęściej i zawsze zniszczonego. Dlaczego więc mówimy o ludziach, np. powyżej 50-tego roku życia (w zależności od wiekowego punktu spojrzenia, gdyż np. dla dzieci nawet 40-latek jest stary), że są starzy? Przecież to tylko skóra zmarszczyła się, a to co najważniejsze jest nie zmienione. Może nazywajmy inaczej… może dojrzały, może doświadczony człowiek…, a może w ogóle nie określajmy – po prostu człowiek.

Czy w związku z tym pojęcie „starości” jest jedynie zakotwiczone w głowie?

Zapewne tak. Świadomość istnienia zaczyna ciążyć w wyniku zatrzymania się w jednym miejscu. Nie idzie do przodu, lecz coraz częściej cofa się do przeszłości, aby w końcu oderwać się od chwili obecnej i hulać we wspomnieniach jak wiatr.

To co mamy w myślach i przekonaniach rzutuje na to, czym czujemy się, a tym samym na nasze zachowanie. Ciało z konsekwencją to naśladuje. Zaś sposób, w jaki myślimy, wypływa ze świata zewnętrznego. Dlatego właśnie ten świat zewnętrzny musi zmienić swoje nastawienie do starości. Musi ją ani nie pokochać, ani nie nienawidzić, lecz po prostu usunąć całkowicie wraz z jej cieniem ze słownika mentalnego i emocjonalnego.

Nie ma czegoś takiego, jak starość! Spójrzmy na ciało i umysł, jak na piękny i cudowny proces rozwoju, zaś na świadomość czystego bycia, jak na nas samych.

W świecie, w którym każda ludzka istota postrzegana będzie przez siebie i innych w jednakowy sposób przez całe swoje życie, nie będzie miał prawa zaistnieć lęk przed czymś, co sam człowiek wymyślił. I może wówczas zatrzyma się proces degeneracji organizmu, gdyż w mentalności zapanuje wiecznie niezmienna świadomość bycia…

Tolerancja będąc zgodą na inność kogoś innego, w prawdzie swej zawiera podział na moje i obce, na dobre i złe.

Rozróżniamy, co jest właściwe wg nas, a co nie jest właściwe – a co z łaski naszej zostanie przez nas zaakceptowane, bo jesteśmy „dobrzy”. Tolerancja nie występuje dla kogoś, kto jest taki sam jak my lub podobny do nas. Gdyż wówczas akceptacja jest tak oczywista, że aż automatyczna i nieświadoma.

A może ta inność kogoś innego jest właśnie różnorodnością świata, a tym samym czymś pięknym i niezwykłym? Zaś epatowanie tolerancją jest wręcz nie wskazane?

Gdyby nie było podziałów, nie byłoby zapotrzebowania na jakąkolwiek tolerancję.

Autorką tekstu jest Małgorzata Pułaska

Sprawdź też: Sekret długowieczności – przepis na stuletnie życie

“Zawsze szanuj starość w końcu to Twoja przyszłość”.