Nie wiadomo czy istnieje. A ja mu poświęcam swój pierwszy cel. Budzi skrajne emocje, dlaczego więc od tego słowa zaczynam swój alfabet 100 celów życiowych?

Jeśli ktoś przegapił wprowadzający artykuł, to pragnę szybko nakreślić sytuację, że znajdujemy się w cyklu 100 celów, które chcę w życiu zrealizować. Co tydzień spotykamy się z jednym punktem i niektóre są już przeze mnie zrealizowane, inne czekają na swoją kolej, nad niektórymi pracuję nieustannie. Postanowiłam się nimi z Wami podzielić, bo większość celów każdy człowiek ma podobnych i łatwiej razem motywować się do ich spełniania. Czasem będzie felieton, czasem wywiad, a czasem artykuł. Możecie komentować i pisać do mnie na portalu społecznościowym, do czego gorąco zachęcam.

100 celów🎯| Cel #1 Bóg

Bóg. Wielu z moich znajomych, jak i czytelników, zapewne spodziewa się, że trzydziestoletnia kobieta z dużego miasta raczej skłaniałaby się otwarciem listy czymś takim jak; kariera, seks, wycieczka zagraniczna dookoła danego kontynentu. A tu masz ci los, wpisuje jak w pysk strzelił- Bóg. I co z tym zrobić? Może lepiej nie czytać tej serii, bo strach pomyśleć co może być dalej. Właściwie to czy ja jestem nadal na mojej, ulubionej stronie motywacyjnej, czy też przeniosło mnie na jedyne, słuszne media? Już słyszę w myślach wasze głosy i widzę miny. Czasem żałuję, że kontaktujemy się jedynie przez słowo pisane.

Otóż tak. Nie jest to przypadek i właśnie tym otwieram swoją listę. Dlaczego? Bo pod tym słowem kryje się dla mnie Wszechświat, radość, los, prawo przyciągania, zasady życia, źródło życia, moc działania, wolność wyboru, to wszystko kim i czym jestem. A wy pewnie od razu pomyśleliście o konkretnym wyznaniu, karach, sprawiedliwości surowo mierzonej, sztywnych ramach. Zdaję sobie sprawę, że jest to temat burzliwy, może nawet nieco kontrowersyjny, ale albo jestem z Wami uczciwa i lecimy z całą listą, albo rezygnujemy z dzielenia się sobą. Uważam, że każdy z nas jest osobą duchowo-cielesną. I jak bardzo nieraz od tej pierwszej części uciekamy, zaprzeczamy jej i chcemy być tylko formą. Ciałem zarabiającym, uczącym się, odnoszącym sukcesy, zdrowym i pięknym. Tak prędzej czy później zaczyna nam czegoś brakować. Brakuje nam kontaktu z naszą własną duszą. Ja dla wygody będę używać słów dusza i Bóg, ale Ty możesz wstawić sobie nazwy z własnych wierzeń, religii lub przekonań.

Też próbowałam się zatracić, żyć tylko pracą, znajomościami i kolejnymi, materialnymi zdobyczami, ale na dłuższą metę tak się nie da. Brakowało mi modlitwy, medytacji, bliskości natury, ciszy i spędzonych chwil na połączeniu z wyższą jaźnią. Dzisiaj już mam ułożone w głowie i tego przestrzegam jak ma wyglądać całe moje życie duchowe, ale nie była to łatwa droga i tym chcę się podzielić, może ktoś z Was jest na podobnej ścieżce?

Jak chyba większość osób wychowałam się w mocno zakorzenionej religii rzymsko-katolickiej. Na wstępie pragnę zaznaczyć, że szanuję każde wyznanie i nie chcę poruszać zagadnień, co w danej religii jest złe oraz współczesnych afer. Chcę się skupić raczej na ukazaniu pewnego schematu. Kalendarz przeplatał się dniami powszednimi, świętami państwowymi i religijnymi. Nie byłoby w tym niczego złego, osobiście praktyki religijne, tej konkretnej, dały mi potem wstęp do dalszego rozwoju i do dzisiejszego dnia uwielbiam chodzić na msze, czy też odmawiać różaniec albo mam swoich, ulubionych świętych. Jednak doświadczyłam religii opresyjnej. Ja musiałam być w kościele, a nie wynikało to z mojego chcenia. Nie wolno się było nad niczym zastanawiać i wątpić, trzeba było przyjąć każdy sakrament i nie krytykować zasad religijnych. O innych wyznaniach, nawet chrześcijańskich, w moim domu mówiło się lekceważąco. Już jako dziecko bardzo mnie to irytowało i uważałam, że jeśli nawet istnieje osobowy Bóg to jest jeden i nie bardzo interesują go podziały. Uważałam, że trzeba być dobrym, żyć w zgodzie ze sobą i innymi, a przede wszystkim kochać. Nie niszczyć przyrody, uciekać się do miłosierdzia tej wielkiej i tajemniczej istoty, zwanej Bogiem.

I tak zaczęła się moja przygoda z duchowością szeroko rozumianą. Na wiele lat odeszłam od praktyk religijnych na rzecz poszukiwania. Przeczytałam wiele książek poświęconych judaizmowi, islamowi, systemom filozoficznym jak buddyzm. Spotkałam masę ludzi od przedstawicieli duchowych, przez bioenergoterapeutów. To był okres poznania Potęgi Podświadomości i spróbowania zastosowania jej wskazówek. Potem znów wróciłam do wyznania, w którym się wychowałam i wyobrażacie sobie, że przez blisko cztery lata chodziłam codziennie na mszę, mimo pracy, studiowania, zajmowania się domem, pandemii i wszystkich innych spraw? Chciałam ostatecznie odkryć prawdę, która spędza sen z powiek wielu osób od zarania dziejów. Czym lub kim jest Bóg? Kto ma rację i czy jest jakaś jedna racja?

Cel 1 Bóg PS 119, 114 Ty jesteś obrońcą...
Cel #1 Bóg Ps 119, 114: Ty jesteś obrońcą moim…

I powiem Wam, że bardzo dużo mi to dało. Oczywiście nie rozwiążę tego odwiecznego dylematu, ale ja się bardzo mocno zmieniłam i rozwinęłam. Zauważyłam też wiele korzyści takich jak:

  1. To nie jest do końca ważne według mnie w kogo, jak i w co wierzysz. Ale wiara, że jest istota silniejsza od Ciebie, która Cię kocha i chce dla Ciebie jak najlepiej, pomaga przetrwać najgorsze momenty. Myśl, że ktoś Cię wspiera, daje nadzieję i dzięki temu zaczynasz znowu działać i wierzyć, że uda się osiągnąć cel, wyjść z problemów, jest bezcenna.
  2. Twoja psychika odpoczywa, uczysz się techniki odpuszczania. Wiesz, że zrobiłeś już wszystko w danym temacie i teraz oddajesz to w ręce wszechwiedzącej istoty, która chce dla Ciebie jak najlepiej. Nie musisz się już więcej zamartwiać, czujesz luz. Znam osoby, które dzięki modlitwie i leczeniu, bardzo mocno złagodziły lub pozbyły się nerwicy myśli lub natręctw.
  3. Dzięki medytacji, przebywaniu w cichym i spokojnym pomieszczeniu jak świątynia, masz czas na przemyślenie i nie podejmujesz pochopnych decyzji. Wyostrza Ci się intuicja.
  4. To nie jest tak, że zostałeś wychowany w danym wyznaniu i musisz w takich zasadach tkwić do końca życia, robienie czegoś na siłę i tkwienie w tym jest złe. Uważam, że po to jest wolny wybór, żebyś mógł wybrać to co Cię cieszy i jeśli w ogóle uznasz, że nie chcesz niczego praktykować, to jest dobre. Te lata przemyśleń pozwoliły mi uwierzyć w prawdziwą wolność i kreację życia.
  5. Rozwinęłam empatię i miłość do wszystkiego co istnieje. Poznałam wiele smutnych historii, cierpienia wśród ludzi i chciałam ich wszystkich pocieszyć, powiedzieć coś dobrego, pokrzepiającego i dało mi to kopa do działań wolontariackich.
  6. Zapanowała równowaga. Znajduję czas na pracę, zabawę, medytację, relacje z innymi i wszystko nabrało głębszego znaczenia.

Zrozumiałam też jedno, że w życiu liczy się na pierwszym miejscu miłość; do siebie, innych, spraw. Jeśli nasze działanie wypływa z tego uczucia, to nigdy nie zbłądzimy i wszystko co robimy jest dobre. A nawet jeśli zdarzy nam się potknąć, to miłość zasłania wszystkie błędy.

Ty jesteś obrońcą moim i moją tarczą: pokładam ufność w Twoim słowie.” – Ps 119,114

Karolina Panthera Strzelczyk – jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: Mottled

Podoba Ci się? "Postaw