Obwiniają mnie o każde zło, jakie spotkało ludzkość. Każdą niegodziwość popełniają w moim imieniu. Jakbym chciał, żeby ludzie cierpieli! Ja chciałem być tylko panem swojego losu… być odpowiedzialnym sam za siebie.

Można by rzec: Witamy w świecie Lucyfera Morningstara! Powyższy cytat, pierwszy z kilku, które tu się znajdą, pochodzi od tytułowego bohatera serialu „Lucyfer”, czyli diabła w ludzkim ciele. Oglądając taki czy inny serial lub film, czasami warto zastanowić się jaki jest jego ukryty przekaz. Bo można dojść do wniosku, że komiczno dramatyczna opowieść o Szatanie, który ucieka z piekła, bo znudziło mu się bycie królem potępionych na wieki, jest naciągana i nie trzyma się kupy. Można zasugerować się tytułem, opisem, by dojść do wniosku, że scenarzystów za daleko poniosła wyobraźnia. Wbrew pozorom każdy z odcinków „Lucyfera” może być dla nas lekcją…

„Lucyfer”, czyli nie taki straszny diabeł, jak go malują?

Krótka historia Lucyfera Morningstara

Lucyfer Morningstar to wcielony diabeł, który ukrywa się w ciele atrakcyjnego mężczyzny po trzydziestce. Na ziemi żyje sobie już od jakiś pięciu lat, prowadząc w Los Angeles nocny klub o dumnej nazwie „Lux”. Jest to cyniczny hedonista, który o ludzkości ma wyrobione już zdanie. Przyjdzie jednak czas, w którym Lucyfer zacznie rewidować swoje nieprzychylne zwykłemu śmiertelnikowi poglądy. Pewnego dnia przed jego klubem dochodzi do strzelaniny. Na miejscu ginie zaprzyjaźniona z Morningstarem kobieta.

Wówczas to Lucyfer poznaje Chloe Decker, panią detektyw z policji w Los Angeles. To typowe połączenie ognia i wody, ponieważ tych dwoje różni dosłownie wszystko. Morningstar zostaje cywilnym konsultantem, który dołącza do Chloe w charakterze partnera, z którym kobieta będzie prowadzić kolejne śledztwa. Każdy odcinek serialu to inna kryminalna zagadka, choć wątki obyczajowe tejże produkcji, są kontynuowane w kolejnych epizodach.

Chloe nie wierzy w diabła i nie daje się przekonać Lucyferowi do jego mroczno brzmiących opowieści o aniołach, demonach, piekle, niebie, Bogu oraz wszystkim, co jest z tym związane. Ona jednak jako jedna z nielicznych widzi prawdziwe oblicze, prawdziwą twarz a w jednym z odcinków nawet całą sylwetkę swojego partnera, co przewraca jej dotychczasowy świat o 180 stopni. Nie zdaje sobie sprawy z faktu, że Lucyfer, który zachował wszystkie swoje nadprzyrodzone moce, często ratował jej życie w czasie różnych akcji. Chloe jednak na tyle ufa Morningstarowi, że postanawia przy nim trwać, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku. Tych dwoje łączy bowiem niesamowicie silna więź. Ich spotkanie nie jest bowiem przypadkowe ani bezcelowe.

Pierwiastek boskości

Oglądając „Lucyfera” możemy się dowiedzieć, wsłuchując uważnie w dialogi, że boskość jest dla przeciętnego człowieka czymś nie do pojęcia. W serialu nie brakuje efektów specjalnych, dzięki którym jego twórcy tę prawdę nam uświadamiają.

Lucyfer jest jednym z synów Boga, który ma żal do swojego Ojca za Jego patriarchalną postawę. Żyjąc na Ziemi już od kilku lat, cały czas pozostając istotą nieśmiertelną, Morningstar dochodzi do wniosku, że pozbędzie się swego pierwiastka boskości, czyli… skrzydeł, które zaczynają go denerwować faktem, że potrafią pojawiać się w najmniej odpowiednich momentach. Te jednak za każdym razem mu odrastają, przysparzając o niemałą frustrację. Jak się później okaże, wśród pozostałych nadprzyrodzonych mocy, skrzydła odgrywać będą równie ważną rolę.

lucyfer-anielskie-skrzydla

 

My, ludzie, również mamy w sobie boskie pierwiastki. Są to nasze marzenia, umiejętności, zalety i pasje – często nie odkryte lub tłamszone przez lata. Każdy z nas potrafi coś czego nie potrafi ktoś inny. Każdy z nas posiada coś, czego nie posiada ktoś inny. Pamiętajmy, że wszystkie nasze indywidualne pierwiastki boskości są naszymi skrzydłami, które mogą nas wznieść wysoko ponad przestworza. Dobrze jest je znać, potrafić określić a przede wszystkim wykorzystać na drogach rozwoju, sukcesu oraz szeroko rozumianego spełnienia. One powinny służyć nie tylko nam ale również innym. Dobrze, gdy nie tylko służą ale również cieszą!

Co jest moim piekłem?

Myślę, że każdy z nas żyje w swoim własnym, mniejszym lub większym, ale jednak piekle. To takie miejsce, którego zgodnie z myślą Harukiego Murakami nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć . To takie miejsce, do którego nie dochodzi światło, o którym sami niechętnie opowiadamy a nawet nie zawsze zdajemy sobie sprawę z faktu, że istnieje.

Ludzkim piekłem najczęściej jest samotność, niezrozumienie, brak akceptacji, lęk, poczucie winy, odrzucenie, niesprawiedliwość, choroba, wstyd – mógłbym tak jeszcze chwilę wymieniać. Z każdego piekła, tu, w tym życiu, jest możliwość ucieczki. Nie zawsze udaje się to w pojedynkę. Nie zawsze w pojedynkę jest to takie proste czy oczywiste.

Muszę przyznać, że wizja piekła przedstawiona w niektórych odcinkach „Lucyfera” do mnie osobiście przemawia. Najpierw widzimy chłodny, pusty korytarz. Po bokach dostrzec możemy masywne drzwi, które prawdopodobnie prowadzą do lochów. Na zamkniętych drzwiach możemy zauważyć zwisające z nich łańcuchy. Czy nie tak niekiedy czujemy się w naszym ludzkim wnętrzu? W innej scenie piekło, bez ognia, kotłów i innych narzędzi tortur, przypomina wyludnione, zniszczone miasto – prawdopodobnie Los Angeles – a na jego najwyższym szczycie, mieści się tron Lucyfera.

Doda, którą cenię za przesłania płynące z tekstów jej piosenek, w utworze „Pewnie już wiesz” śpiewa o piekle jakim jest depresja: W oczach brak łez, ale coś pękło. Ochroni mnie spacer po dnie (…) Czy na pewno tego chcesz? Zatapiać ze mną każdy dzień. Kiedy znów na jawie śnię, pragnę Cię obok.

Zadaj sobie pytanie, co jest moim piekłem. Przywołaj wspomnienia, które nie dają o sobie zapomnieć. Porozmawiaj z kimś bliskim. Zapisz to pytanie gdzieś na kartce i staraj się wracać do niego regularnie, bo odpowiedź wcale nie musi pojawić się od razu. Gdy już będziesz wiedział, co to takiego, pozwól temu odejść. Możesz wykonać ćwiczenia ze świadomym oddechem, zastosować technikę uwalniania emocji stworzoną przez Davida Hawkinsa, możesz skorzystać z narzędzia jakim jest medytacja. Wyzwól się ze swojego mentalnego piekła. Pozwól sobie na bycie wolnym.

Co jest twoim piekłem?
Między niebem a piekłem

Za co się karzę?

Jesteśmy istotami, które lubią się karać. Zapominamy lub nie dopuszczamy do siebie faktu, że kara niczego nie wnosi ani niczemu nie służy. Katarzyna Miller w książce „Kup kochance męża kwiaty” pisze: Bazą dobrego życia jest to, czy się zgadzamy – na świat i na siebie. Człowiek może być z różnych rzeczy w sobie samym niezadowolony, ale zawsze coś zrobi, osiągnie, zbuduje, jeśli będzie miał tę podstawową bazę.

Ciągłe karanie samych siebie z naciskiem na wymierzanie sobie kar za rzeczy na które nie do końca mamy wpływ albo nie mamy go wcale, moim zdaniem, podstawową bazą dobrego życia, wbrew pozorom, nie jest. Dorośli, którzy byli karani w dzieciństwie, często przez upokorzenie takie czy inne, niekiedy do końca życia pamiętają wszystkie szczegóły związane z ich karaniem.

Lucyfer w jednym z odcinków zwraca się do Chloe słowami: (…) jesteś dobrą osobą, która przedkłada potrzeby innych nad swoje. To okropna ironia (…). Dorośli ludzie zazwyczaj karzą samych siebie na dwa sposoby, bo robią coś wbrew samym sobie, na złość im samym albo zaniechają konkretnego działania, które przez przypadek mogłoby wyjść im na korzyść.

Tak więc zastanów się za co chcesz się ukarać lub za co karzesz się tak dla zasady. Jeżeli znajdziesz już odpowiedź na to pytanie, nie rób tego a jeżeli robisz to przestań. Karanie się jest stratą czasu. Zmierz się z konsekwencjami ale nie skazuj się na dożywocie, bo błędy przeszłości miały być tylko lekcją a nie wyrokiem. Wyciągnij wnioski, staraj się nie powielać konkretnych schematów i idź dalej. Porozmawiaj o tym z kimś bliskim a nawet rozważ rozmowę ze specjalistą. Zamiast się karać potraktuj siebie samego z szacunkiem, współczuciem i życzliwością.

Lekcja relacji

Okazuje się, że i diabeł może mieć kompleksy. Gdyby Lucyfer przybył na ziemię ze swoim naturalnym wyglądem, ludzie uciekaliby od niego jak najdalej. Morningstar potrafi karać się za własne przewinienia a w pewnym momencie widz dostrzega, że tytułowy bohater „Lucyfera” uciekł z jednego piekła, by zaraz urządzić sobie kolejne…

W świecie ludzi, Lucyfer nie do końca się odnajduje. Niby ma wszystko a tak naprawdę nie ma nic. Serial nawiązuje do historii biblijnych, bo na pewnym etapie fabuły, w Los Angeles pojawia się pierwsza na świecie kobieta, czyli Ewa a także pierwszy zbrodniarz, Kain. Lucyferowi towarzyszy demon o imieniu Mazikeen, w skrócie Maze. To specjalistka od wyszukanych tortur i gnębienia grzeszników.

Morningstar doświadcza uczucia osamotnienia. Czuje się odrzucany i nierozumiany. Doświadcza ogólnego braku akceptacji. Gdy kończą się korzyści, znikają też osoby, które jeszcze przed chwilą były niemalże na wyciągnięcie ręki. Inną, obok Chloe Decker, ważną postacią fabuły jest psychoterapeutka Linda Martin. Lucyfer, chcąc odnaleźć się w ludzkim świecie, korzysta z terapii. Linda jest drugą osobą, która widzi prawdziwe oblicze Morningstara. Ona również po przeżytym szoku, widząc na własne oczy, że opowieści Lucyfera to nie metafory, postanawia trwać przy nim w dalszym ciągu. Z czasem kobieta zaprzyjaźnia się z… Maze.

Wątki te są dla mnie świetną lekcją budowania i podtrzymywania relacji, bowiem może nas dzieli pozornie wszystko, może być między nami głęboka przepaść, ale jeżeli zechcemy, ujrzymy światło, które zaprowadzi nas do drugiego człowieka. Lucyfer, choć upadłym, nie przestaje być aniołem. Z kolei Maze w ludzkim ciele także pozostaje sobą a mimo to spotykają osoby dla których mroczne pochodzenie nie ma tak naprawdę większego znaczenia a co więcej, może być szalenie intrygujące…

Mazikeen i Lucyfera, może bardziej z racji pochodzenia także łączy silna więź. Maze kilkakrotnie oświadcza Lucyferowi, że od teraz nie może już na nią liczyć. Parę razy czuje się przez niego zdradzona czy oszukana. Chce go ukarać a mimo to, gdy Lucyfer wpada na tym świecie w tarapaty, każdorazowo rusza do niego z odsieczą. Cóż, nawet od demonów (tak, wiem, że piszę o serialowej fikcji) możemy się czegoś nauczyć… „Lucyfer” to także profesjonalny obraz tego, czym jest psychoterapia i jaka relacja nawiązuje się między klientem a jego terapeutą. Linda nie ocenia swojego pacjenta, mimo że jego „metafory” z czasem są coraz bardziej nie do uniesienia. Skuteczny terapeuta to taki, który potrafi słuchać i czytać między wierszami. To ktoś, kto daje pełną, bezwarunkową akceptację a także nigdy się nie narzuca, starając się przede wszystkim zrozumieć. To ktoś, kto zapala światło, kto pomaga je zapalić tam, gdzie ktoś inny powykręcał żarówki.

Niezmienność natury

Pewna Niemka miała domowe zwierzątko, którym był pyton. Pewnego dnia zwierzyła się lekarzowi weterynarii, że jej wąż jest tak kochany, że jak ona kładzie się w swoim domu to on przypełza i kładzie się obok niej. Weterynarz jednak ostudził jej zapędy, mówiąc, że to nie wyraz miłości lecz niezmienność natury. Pyton w warunkach domowych nie przestaje być pytonem. Kładł się obok swojej właścicielki, oceniając tym samym, czy jest wystarczająco duży żeby ją… połknąć. Nie wiem jak ta historia się skończyła, ale mam nadzieję, że kobieta nie została posiłkiem swojego pupila…

Lucyfer na ziemi nie przestaje być aniołem. Może być upadły, może być zbuntowany, przeklęty – ale nadal pozostaje aniołem, czyli stworzeniem boskim, nie ludzkim. Nam się czasami wydaje, że możemy zbawić świat, że możemy zmienić historię ludzi żyjących dookoła nas. Niestety, ale nasza natura, podobnie jak wspomnianego pytona, pozostaje niezmienna. Cieszmy się tym, co udało nam się zmienić a pogódźmy się z tym, jacy jesteśmy. Przywołując jeszcze na moment cytat Katarzyny Miller, każdy z nas coś zrobił, osiągnął, zbudował. Pamiętajmy, że nie zawsze chcieć więcej to znaczy móc więcej, bo taka jest nasza ludzka natura. Jesteśmy doskonali w swych niedoskonałościach. Jesteśmy silni w swoich słabościach.

Lucyfer Mornigstar też szukał aprobaty wśród innych. Chciał imponować innym i czasami nawet mu się to udawało. Smucił się, gdy nikt nie zwracał na niego uwagi. Czy my czasem nie zachowujemy się podobnie?

Diabelska mądrość

Każdy z nas ma w sobie jakąś indywidualną, wewnętrzną mądrość. Serial o Lucyferze Morningstarze pokazuje nam prawdę, że każdy z nas z czymś się mierzy. Każdy z nas próbuje od czegoś uciec, zakłada maskę, stwarza pozory. Każdy z nas chce się za coś ukarać i wielu z nas uważa, że doskonale zna myśli i odczucia innych ludzi.

To produkcja, która dowodzi, że motywy zbrodni są zazwyczaj błahe, by nie powiedzieć absurdalne. Dowody i poszlaki potrafią wykluczać się nawzajem a ludzkie pragnienia wcale nie są aż tak oczywiste. Najbardziej żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, gdy był na to czas.

W jednym z odcinków, potępiony grzesznik już po śmierci, ponieważ został zastrzelony, zostaje przywieziony przez Lucyfera pod dom, w którym mieszka jego siostra. Lucyfer pyta go, dlaczego wówczas, ileś tam lat wcześniej, będąc pod tym domem, widząc swoją siostrę z dzieckiem na rękach, nie wszedł do środka, nawet nie zapukał. On mu odpowiada, że wiedział, iż siostra nie chce go znać, bo wyszedł z więzienia. Tymczasem prawda okazała się zupełnie inna, bo owa kobieta bardzo chciała powrotu swojego brata…

W tamtej chwili mężczyzna nie żył, więc nie mógł już niczego zrobić a zdenerwowany Lucyfer wykrzyczał mu, że ludzie są specjalistami w tym, co nie trzeba, czyli myśleniu i czuciu za innych! Zawsze znajdziemy jakąś wymówkę – grzmiał nadal Morningstar – by czegoś nie zrobić. Najpierw wymówkę a potem usprawiedliwienie. W ten sposób stajemy się mistrzami w krzywdzeniu innych bez użycia przemocy…

Nie jestem zły, tylko karzę za zło!

Nie jestem zły, tylko karzę za zło! Wykonuję wyroki ale nie bez powodu. W życiu nie zabiłbym niewinnego człowieka.

To kolejny, obiecany cytat z Lucyfera Morningstara, w którego, moim zdaniem, rewelacyjnie wciela się Tom Ellis. To, że człowiek robi zło nie oznacza, że sam jest zły do szpiku kości. Takie przynajmniej jest moje zdanie. Nie my jesteśmy źli lecz to, co robimy, szczególnie wyrządzając krzywdę najpierw samym sobie.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, interesując się tematami true-crime, że rzeczywistość zła na świecie, za którym zawsze stoi człowiek, bo nawet zwierzęta nie są tak okrutne jak my potrafimy być, nie jest ani zbytnio kolorowa ani czarno-biała. Wierzę jednak w człowieka, bo większość z nas, mimo wszystko żałuje i chce naprawić swoje niegodziwe uczynki jakkolwiek, by zadośćuczynić też samym sobie.

Na koniec, kto jeszcze nie widział, zachęcam do obejrzenia serialu „Lucyfer” a przynajmniej jednego z odcinków. Do czwartego sezonu format ten bardzo mi się podobał, niestety, utknąłem na piątym z sześciu sezonów i być może, przyzwyczajony do trochę innej fabuły, nie dotrwam do finału. Nie mniej jednak wyraziści bohaterowie tego serialu, jego barwny humor a także wnioski, jakie wyciągnąłem po dotychczasowym seansie, pozostaną ze mną na długo. „Lucyfer” to jeden z moich ulubionych seriali, który pokazał mi też jedno a mianowicie to, że warto jest czasem obśmiać to, co trudne i niezrozumiałe.

Autor: Michał Szewczyk – od 2016 roku związany z serwisem Giełda Tekstów. Copywriter piszący artykuły z zakresu psychologii, prawa, finansów oraz każdego innego tematu, który go zainspiruje. Lubi słuchać podcastów zarówno psychologicznych jak i kryminalnych, przedstawiających autentyczne zbrodnie lub niewyjaśnione zaginięcia. Pisanie stanowi nieodłączny element jego codzienności

Sprawdź: Jaki sens ma życie? Człowiek w poszukiwaniu sensu życia

“Duch sam sobie jest miejscem — i w sobie sam z nieba piekło, niebo czyni z piekła. – John Milton

Podoba Ci się? Postaw mi kawę na buycoffee.toi rośnij z nami w siłę!