Jak stać się optymistą? Hmmm, najprościej jest się nim urodzić – ale skoro czytasz niniejszy tekst, możemy śmiało założyć, że ten etap masz już z głowy. Co oczywiście nie oznacza, że wszystko stracone.

Przeciwnie: nawet jeśli masz wrażenie, że bliżej Ci do osiołka Kłapouchego, niż do Tygrysa, istnieją proste sposoby, by zmienić ten stan. Jakie?

Oto 3 sposoby, by stać się optymistą

Jak stać się optymistą?

#01 Po pierwsze – już jesteś optymistą. Tak trochę

Serio-serio. Badania dowodzą, że nasz gatunek zwyczajnie nie miałby szans na przetrwanie, gdybyśmy nie byli urodzonymi optymistami. Taki wniosek można wysnuć po przeczytaniu dzieła „Optymism. Biology of Hope” kanadyjskiego naukowca, Liona Tigera.

Nie mając nadziei na sukces, nigdy nie zeszlibyśmy z przysłowiowych drzew, nie rozpalilibyśmy ognia ani nie spróbowalibyśmy zapolować na grubszego zwierza. Oznacza to, że jako ludzie, mamy optymizm we krwi – wystarczy tylko troszeczkę go odkurzyć.

Przyjrzyj się małym dzieciom – są prawdziwymi optymistami. Próbują chodzić i bam! Upadają. Wstają i upadają znowu. I tak w kółko – aż do skutku. Nie poddają się. Ty też taki byłeś. Nie wierzysz – zapytaj rodziców.

Potem jednak przydarzyła Ci się edukacja, gdzie skupiano się głównie na Twoich pomyłkach i potknięciach. Nie jest to niczyja wina – po prostu tak działa system. Nauczyciel sprawdzając klasówki, szuka w nich błędów, a nie sukcesów. I uczniom się to udziela. To dlatego z czasem sam robisz się wyczulony na swoje porażki, a wręcz ich oczekujesz. Bo wiesz, że na pewno jakieś będę. Skupiasz się na tym, co musisz jeszcze poprawić, czego nie wiesz i co jest twoją słabą stroną.

OK, i jak odwrócić ten trend?

Zacząć praktykować wdzięczność. Każdego wieczoru znajdź 15 sekund na zastanowienie, co w tym dniu było dobrego. Co zrobiłeś, czego doświadczyłeś, z czego się ucieszyłeś? Myślisz, że nie ma takich rzeczy? Wyobraź więc sobie, że jutro wszystko, za co NIE podziękowałeś, zniknie. Co by to było? Twój dom? Wygodne łóżko? Bliska osoba? Elektryczność i ciepła woda w kranie? Przyjaciel? Zdrowie? Pokój na świecie? Twój smartfon? Ulubione buty? Chomik?

Widzisz – trochę się tego nazbierało. Za to wszystko możesz i powinieneś być wdzięczny – bo, powiedzmy sobie szczerze, niby dlaczego zostałeś tym obdarowany? Jest na świecie mnóstwo osób, które nie cieszą się takimi przywilejami, jak Ty. Jesteś naprawdę wyjątkowym szczęściarzem – i warto mieć tego świadomość.

#02 Po drugie – zaufaj amerykańskim naukowcom

Tak, wiemy: krążą o nich rozmaite memy, prawie jak o Chucku Norrisie. I dodajmy, że legendarny Chuck znalazł się tu nieprzypadkowo. Pewna pani naukowiec z USA udowodniła bowiem, że kolosalny wpływ na optymizm mają regularne ćwiczenia fizyczne (co nie znaczy, że forsowne!) oraz wysypianie się. Tylko tyle i aż tyle.

Chodzi o to, że kiedy skupiamy się na przetrwaniu w pracy, kłopotach, polityce, nerwowej atmosferze (niepotrzebne skreślić), to mimowolnie napinamy mięśnie. Czasami organizm „dziękuje” nam za to, rewanżując się kłopotami gastrycznymi albo bólem głowy, a czasami nie. W każdym jednak przypadku chodzimy lekko spięci, przygarbieni, ze sztywnymi mięśniami pleców i karku. A taka postawa wysyła do naszych mózgów następującą informację: „Ciało się boi. Ups. Nie jest dobrze. Chyba coś nam zagraża.” W takim układzie wspięcie się na wyżyny optymizmu wymaga naprawdę dużo energii.

Dzięki regularnym ćwiczeniom i sensownej ilości snu łatwo zredukujemy te napięcia. Sprawimy, że łatwiej nam się będzie rozluźnić, a mózg dostanie komunikat „Ok, może nie jest idealnie – ale jakoś to przecież będzie”.

Oczywiście, aby osiągnąć ten stan, nie musimy kupować karnetu na siłownię – na początek wystarczy sensowne, ale regularnie realizowane postanowienie: chodzenie po schodach, zamiast jazdy windą. 10 przysiadów po każdym sprawdzeniu facebooka. Wysiadanie o jeden przystanek za wcześnie. Parkowanie na samym końcu parkingu. Proste rzeczy.

Po trzecie – zadbaj o relacje

A na początek przyjrzyj się im dokładnie. Czy są wśród nich takie, które dużo Cię kosztują? Odbierają Ci energię? Ściągają w dół? Przebywanie w gronie pesymistów, marud i wiecznych malkontentów na pewno Ci nie pomoże. Nie musisz zrywać z nimi znajomości (niekiedy jest to niemożliwe), ale nie pozwól im się rozpędzić w narzekaniu. Kiedy tylko zauważysz, że rozmowa zmierza w kierunku stałych przebojów (życie jest ciężkie, pogoda kiepska, szef taki, sąsiad siaki…), natychmiast interweniuj. Jak?

To zależy. Czasem możesz po prostu powiedzieć, że się spieszysz, wstać i wyjść. Możesz udawać, że coś wpadło Ci do oka (tak, kłamstwo nie jest fajne – ale przecież walczysz o przetrwanie). Możesz przerwać rozmowę prostym pytaniem z innej beczki: która godzina? Napijemy się herbaty? Gdzie to kupiłaś/kupiłeś?

Cokolwiek zrobisz, nie pozwól, by maruda nawrzucał na Ciebie swoje żale. Jeśli zdoła to zrobić, to będzie trochę tak, jakby zaraził Cię chorobą – on sobie za chwilę pójdzie, ale jego katar z Tobą zostanie na parę dni. Nie daj się.

Z pewnością masz wokół siebie i dobre relacje: przyjaźnie, miłości, albo po prostu ludzi, których lubisz – nawet jeśli słabo się znacie. Takie kontakty pielęgnuj szczególnie. Zarezerwuj na nie czas, jakby to była kluczowa sprawa w Twoim życiu – bo jest. Wyznacz czas na spotkania i zapisz je w terminarzu. Nie zapominaj o drobnostkach takich jak telefon, wysłanie smsa, mema, zdjęcia z czymś, co Cię ostatnio rozśmieszyło lub zaciekawiło. Narzędzie do podtrzymywania kontaktów masz w kieszeni – używaj go.

Pamiętaj, że dobre, pozytywne relacje z innymi ludźmi podniosą Twoje poczucie wartości, pewności siebie i spokoju. Sprawią, że nawet jeśli spotka Cię coś złego, nie będziesz z tym sam – i ta świadomość pomoże Ci podejmować ryzyko, mierzyć się z wyzwaniami, a czasem po prostu zdobyć się na uśmiech.

Kiedy następnym razem spotka Cię coś przykrego lub popełnisz błąd, wyobraź sobie, jak opowiadasz to przyjacielowi i wspólnie się z tego śmiejecie. Wyjdź z roli ofiary. Stań się narratorem. Znajdź pozytywne, a przynajmniej zabawne strony tej sytuacji – nawet jeśli będzie to humor wisielczy, jak słynna opowieść starego Chińczyka: „Teraz, kiedy spłonął mój dom, mam o wiele lepszy widok na księżyc”. Abstrakcja? Owszem. Ale pomagająca nabrać dystansu.

I na koniec jeszcze jedna rzecz: optymizmu można się nauczyć. Naprawdę. Fakt, że doczytałeś aż dotąd dowodzi, że jesteś na dobrej drodze. I jest to bardzo… optymistyczna myśl. Brawo Ty!

Autorka: Hanka Ciężadło  autorka książek, blogerka, żeglarka i co ważne – mama. Interesuje się rozwojem osobistym, ulepszaniem siebie i swoich relacji. Lubi inspirować i szukać jasnej strony świata.