autor Artur Guła

Motywacja – każdy ją szuka i potrzebuje. Trzeba codziennie wstać i znaleźć energię aby robić ważne i czasami trudne rzeczy. Źródeł motywacji poszukujemy również u trenerów motywacyjnych, których przybywa w ostatnich latach jak grzybów po deszczu.

Szkolenia czy warsztaty z dobrym trenerem mogą dać Ci niezłego kopa i pomóc doładować akumulatory na długi czas. Jednocześnie podążanie za trenerami motywacyjnymi niesie za sobą pewne zagrożenia, o których dowiesz się z dalszej części tego artykułu.

Wiem czy robię?

Twój sukces lub porażką są wynikiem zależności między „wiem” a „robię”. Kiedy jesteś na etapie zero, czyli jeszcze nie wiesz dokładnie co i jak zrobić ze swoim dalszym życiem, to masz zachowany stan równowagi.

W takiej sytuacji zaczynasz szukać odpowiedzi na podstawowe pytania. Być może trafiasz na trenerów motywacyjnych, od których czerpiesz wiedzę garściami. Twoja świadomość własnych celów i możliwości, znajomość narzędzi motywacyjnych i innych skutecznych metod gwałtownie rośnie.

Przewaga WIEM nad ROBIĘ zaczyna się zwiększać:

Za chwilę pojawia się krytyczny moment. Słuchanie mówców motywacyjnych jest przyjemne, czujesz jakbyś już był milionerem i robił to co kochasz. Ten stan uskrzydla, ale sam z siebie nie daje efektów. Uzależniając się od spotkań czy książek motywacyjnych możesz osiągnąć skrajność typu:

Kiedy to już w zasadzie wiesz wszystko na temat swojej drogi do spełnienia marzeń, ale nie robisz nic w tym kierunku obawiając się, że rzeczywistość brutalnie zweryfikuje te marzenia. Lepiej więc pozostać w bezpiecznym obszarze teorii motywacji.
Taki stan może też być spowodowany perfekcjonizmem, kiedy to wiesz bardzo dużo, ale według Ciebie jeszcze niewystarczająco aby zacząć działać.

Jak to powinno być? Po pierwszym przesileniu w stronę WIEM powinien nastąpić moment działania. To taki czas, kiedy warto odciąć się od wszelkich porad zewnętrznych i po prostu posłuchać siebie. W praktyce może to oznaczać zaprzestanie śledzenia osób, którymi się inspirowałeś wcześniej, niezapisywanie się na wykłady motywacyjne itp.
Zacznij po prostu ROBIĆ coś po swojemu, najlepiej jak potrafisz.

Z czasem jednak będziesz potrzebował uzupełnić wiedzę, być może zyskać kolejny zastrzyk energii po kilku trudnych miesiącach. Wtedy oczywiście możesz spokojnie sięgnąć do źródeł, które motywowały Cię wcześniej.

Idealnie relacja między WIEM a ROBIĘ powinna mieć charakter sinusoidy, w której to raz jeden raz drugi czynnik dominuje, ale zależność ta zmienia się dynamicznie i nie pozostaje w jednym stanie przez długi czas.

Śledzić czy nie śledzić?

Nie jest niczym odkrywczym, że trenerzy motywacyjni żyją z tego, że szkolą. W związku z tym chcą być obecni wszędzie tam gdzie i Ty bywasz. Dodatkowo specjaliści od marketingu już dawno zauważyli, że sprzedawanie czegoś zaraz po wejściu do nowej grupy się nie sprawdza, w związku z czym ludzie Ci próbują najpierw zostać Twoim dobrym znajomym. Doradzają, dają coś zupełnie bezpłatnie, ale przede wszystkim publikują codziennie wpisy w social media abyś czasem o nich nie zapomniał.

Liczba możliwych do opublikowania dobrych merytorycznie wpisów jest jednak ograniczona. Nawet Sokrates, Kopernik czy Einstein mieliby problem aby znaleźć coś mądrego do wrzucenia na Facebooka, LinkedIna i Instagrama codziennie.
Na fanpageach pojawiają się więc często te same, powszechnie znane hasła motywacyjne, stwierdzające że warto być sobą i realizować marzenia. To znowu nakręca poczucie WIEM względem ROBIĘ.
Zawartość bywa też uzupełniana przez „przypadkowe” zdjęcia zrobione w trakcie standardowych czynności. Ot takie „przypadkowe zdjęcie na siłowni, gdzie ja już idę po swoje a Ty?” a Ty nie, jeszcze siedzisz w korpo i dopiero planujesz, ale już Cię krew zalewa od oglądania tego jak inni sobie dobrze radzą. Kiedy dodatkowo uświadomisz sobie, że niektórzy wielcy motywatorzy mogą iść po swoje właśnie dzięki Tobie, przez to że płacisz za ich szkolenia i książki, to krew może zalać Cię podwójnie.
Jest tutaj jeszcze jeden aspekt a mianowicie:

Syndrom oszusta

Kiedy patrzysz na te wspaniałe zdjęcia, piękne życie w luksusowych domach i szybkich samochodach, to przychodzi pytanie – co ja robię źle? Co mi nie wyszło? Chyba jestem nieidealny. Nawet jeżeli ostatnio po okresie ciężkiej pracy zrealizowałem projekt z sukcesem, to musiał to być przypadek, trochę szczęścia, zbieg okoliczności.

Taka sytuacja może się nawarstwiać i nawet jeżeli osiągniesz już sporo, to i tak zawsze znajdziesz jakiegoś guru, który będzie lepszy (w teorii) i będzie „przez przypadek” przechwalał się swoim majątkiem i osiągnięciami.

Konsekwentnie będziesz więc zaniżał wartość swoich osiągnięć i szukał uzasadnienia tych wyników w przypadku a nie własnej sile. Co gorsza taka sytuacja może wywołać w Tobie potrzebę jeszcze intensywniejszej pracy, aby nikt się nie poznał na tym, że nic nie wiesz (choć w rzeczywistości wiesz i potrafisz bardzo wiele).

Na koniec

Zdaję sobie sprawę, że wsparcie motywacyjne potrafi być pomocne i dać energię do działania. Sama wiedza o motywacji to jednak za mało aby coś osiągnąć. Po prostu potrzebujesz zacząć działać. Kiedy już przejdziesz do realizacji swoich planów to zrób sobie odpoczynek od wszelkich zewnętrznych motywatorów i poszukaj tej energii w sobie. Przestań śledzić hasła motywacyjne w social media, nie wzoruj się na nikim i nie porównuj do innych. Jeżeli trzeba, to przestań śledzić większość swoich znajomych (jest taka funkcja na Facebook czy LinkedIn).

Po jakimś czasie wróć do źródeł zewnętrznej motywacji jeżeli poczujesz taką potrzebę. Zrób to na krótko a potem znowu działaj po swojemu. Nikt inny za Ciebie tego nie zrobi.

Powodzenia!

Cześć, jestem Artur. Pasjonuje mnie łączenie zagadnień przywództwa zgodnego z duchem servant leadership razem z pragmatycznym podejściem do zarządzania i prowadzenia projektów.
Lubię podążać nieodkrytymi dotąd ścieżkami, eksperymentować i ulepszać świat.
Jestem autorem książki „Fascynujący świat przywództwa”, w której dzielę się swoimi doświadczeniami w tym zakresie.
Więcej interesujących artykułów znajdziesz na moim blogu www.swiatprzywodztwa.pl