Poznałyśmy się na wydarzeniu organizowanym przez mojego poprzedniego gościa. Od tego czasu mija jakieś siedem lat i ogromne zmiany u mojej, dzisiejszej rozmówczyni. Kim jest Anna Zdunek, a właściwie znana pod pseudonimem Marishka? Dlaczego jest tak fascynująca i kiedy zobaczysz jej zdjęcie to twa dusza już przepadła? Podpowiedzi poniżej.

Motywujący wywiad – Marishka o fotomodelinu, shibari,  sposobach na świetną figurę i walce o siebie

Jaki był Twój pierwszy tatuaż i dlaczego akurat taki? Ile masz łącznie tatuaży i czy każdy jest symboliczny, czy niektóre powstały z powodów czysto estetycznych?

Źródło: Profil FB Marishka
Źródło: Profil FB Marishka

Pierwszy mój tatuaż zrobiłam jeszcze w trzeciej klasie liceum, jest to Swarzyca, słowiański symbol solarny, na moim prawym ramieniu. Wykonałam go na znak odnalezienie mojej drogi duchowej, czyli rodzimowierstwa słowiańskiego. Zawsze “podskórnie” czułam, że mój biorytm dostosowuje się do rytmu pór roku, swego czasu uwielbiałam po prostu iść na łąkę za stodołą i sobie tak posiedzieć. Trochę też jestem dzieckiem lasu, ponieważ w moich rejonach rodzinnych (Biłgoraj i okolice), wszelkie zbieranie jagód, jeżyn czy borówki czerwonej to sposób na zarobienie na wakacjach czy to na podręczniki, czy to na przyjemności. No i oczywiście grzybobranie – zawsze we wrześniowe soboty rano, szłam z rodzicami wygnać krowy na łąki, i w drodze powrotnej zahaczało się o las.

Wracając do tatuaży: tak, wszystkie praktycznie mają dla mnie symboliczne znaczenie, ponieważ były robione dla upamiętnienia ważnych dla mnie momentów w życiu: dostanie się na studia, ślub, obrona licencjatu a potem pracy magisterskiej czy też znalezienie pracy (bycie po niszowym kierunku i wchodzenie na rynek pracy na początku drugiej fali pandemii niekoniecznie są sprzyjającymi czynnikami).

Staram się , aby wszystkie były wykonane estetycznie i w miarę możliwości spójne tematycznie. Oczywiście przoduje tu panteon kobiecych postaci: można dostrzec Marzannę, Dziewannę, Rodzanice oraz inspirowaną wiarą Wicca kobietę – Matkę Ziemię.

Obecnie mam wytatuowany jeden rękaw, całe plecy, dwa tatuaże na lewym udzie, jeden na dekolcie i wspomnianą na początku Swarzycę na prawym ramieniu.

Jak zachować tak świetną figurę? Czy taniec w tym pomaga?

Źródło: Profil FB Marishka
Źródło: Profil FB Marishka

Jak najbardziej! Mnie smuci i zastanawia, dlaczego nie ma żadnych zajęć tanecznych czy mających elementy tańca na WF-ie w szkole, przecież to jest fantastyczna forma ruchu. Jest jednak błysk nadziei, że to się zmieni, bo już na Uniwersytecie Śląskim można w ramach WF mieć zajęcia tańca brzucha pod okiem Judyty Mężyk (nota bene jednej z moich instruktorek oraz założycielki formacji Orientalesia). Możliwe, że gdyby zajęcia taneczne lub z elementami tańca były w szkołach, to zmniejszyłaby się liczba lewych zwolnień lekarskich czy od rodziców, a sam WF nie byłby taki “traumatogenny”.

Zaczęłam tańczyć nawet nie tyle dlatego, by umieć tańczyć, bo przede wszystkim aby naprawić swoją postawę ciała. Od zawsze miałam problem z okrągłymi łopatkami, zamkniętą klatką piersiową, a taniec wymaga od nas prawidłowej postawy, raz że ze względów technicznych, dwa, wizualnych. Na co dzień mam pracę siedzącą i nie wyobrażam sobie rozpoczęcia dnia bez jakiejkolwiek, nawet 20-minutowej aktywności fizycznej, czy to jakiś trening z Youtuba, czy przećwiczenie choreografii (obecnie moja najczęstsza poranna aktywność fizyczna to spacerki z naszą pociechą, Cytruskiem).

W ostatnim czasie dużo dały mi jeśli chodzi o kształtowanie sylwetki zajęcia Baletfit oraz Baletburleski pod okiem niesamowitej i inspirującej kobiety, jaką jest Ola Piotrowska – Zaręba. Ćwiczenia z elementami baletu, które wbrew pozorom wyglądają lekko, naprawdę potrafią dać niezły wycisk, ale obserwowanie z treningu na trening, jak pokonujesz bariery swojego ciała, robisz postępy w schodzeniu do szpagatu daje ogromną radość i zapewne pomaga w budowaniu pewności siebie i kochaniu samego siebie.

Obecnie samych zajęć tanecznych mam około 4-5h tygodniowo, jeśli wraz z Orientalesią przygotowujemy się do występów, to wpadają jeszcze przynajmniej 2h wspólnego treningu. A jeszcze ćwiczę w domu indywidualnie swoje choreografie, joga, stretching, ćwiczenia wzmacniające – to jest must tancerza. Nie wystarczy, że będziesz się wbijał w muzykę, trzeba jeszcze dbać, by ciało było silne i mobilne.

Czy stosuję dietę? Absolutnie. Będąc nastolatką, miałam etap odchudzania, który i owszem, był skuteczny, ale patrząc z perspektywy czasu, był delikatnie mówiąc niemądry. Obecnie jem co chce  – jeśli mam silną ochotę na sałatkę grecką, to najprawdopodobniej jest w niej coś, czego brakuje mojemu organizmowi, jeśli mam smak na ostrego burgera, no to może jest w tym burgerze coś, o co woła moje ciało. I tak, jem słodycze, ciasta (no weź tu mojej teściowej odmów ciasta :D), frytki, chipsy, jem po 22. Wychodzę z założenia, że i tak to spalę w treningu, a poza tym,  życie mamy jedno i jest za krótkie by sobie odmawiać dobrego jedzenia. No i jak widzisz, przy takiej dawce ruchu, trochę ciężko byłoby solidnie przytyć.

Kiedy po raz pierwszy pomyślałaś, że mogłabyś spróbować swoich sił w fotomodelingu?

Jeszcze pod koniec liceum koledzy namawiali mnie, bym spróbowała swoich sił w fotomodelingu, jednak wtedy jeszcze mieszkałam u siebie na wschodzie, a w tamtym czasie moim priorytetem była dobrze zdana matura. Po przeprowadzce do Krakowa na studia zaczęłam próbować swoich sił jako modelka, przez długi czas dorabiałam pozując na uczelniach oraz w prywatnych szkołach plastycznych. Na swoją pierwszą sesję zdjęciową jechałam do Wrocławia. A później już się rozkręciło: sesje, w 2017 roku brałam udział w pokazie mody marki Cinthere Clothing podczas festiwalu Cytadela, rok później byłam modelką na pokazie Marcina Urzędowskiego i jego marki Prepostevolution. Przez cały okres przygody z fotomodelingiem poznałam wiele barwnych i przemiłych ludzi, z którymi przegadaliśmy najróżniejsze tematy. Ogólnie na sesjach stawiam na dobrą zabawę i nierzadko to jest clue do dobrych kadrów.

Czy pozowanie do aktu jest trudne, czy też wyzwalające? Mogłabyś nam również trochę opowiedzieć na czym polega shibari?

Na pewno pomogło mi to w pewnej mierze oswoić się i zacząć lubić z moim ciałem, choć ja podchodzę do pozowania aktów w ten sposób: jestem oddychającym kamieniem, materiałem. Nie pozuję do aktu by być wyzywająca, by kusić, nęcić, prowokować czy robić wokół siebie sensację, dla mnie to też forma sztuki – choćby w pozowaniu do rysunku, to nie jest takie hop-siup ustać w jednej pozie praktycznie nieruchomo 45 minut. Bardzo dużo przyjemności dawało mi pozowanie do aktu studentom – mam świadomość, że nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto będzie siedział nago przed grupą kilkunastu obcych osób, i cieszyło mnie to, że w taki sposób mogłam pomóc im rozwijać swoje pasje i umiejętności.

Źródło: Profil FB Marishka
Źródło: Profil FB Marishka

Przez długi czas podchodziłam do shibari jako takiej ciekawostki podczas imprez – na zasadzie “no fajne to wiązanie, ładne, ale czemu to ma służyć, czemu się ludzie tym emocjonują, to nie wiem, i w ogóle, strasznie to długo trwa.” Jednak gdy sama byłam wiązana – czy to na warsztatach, czy na sesjach zaczęłam patrzeć na shibari jako swoisty język, którym możesz wyrazić wiele myśli i uczuć: “kocham Cię” “jesteś piękna, pragnę Cię” ale również “jestem przy Tobie” “już dobrze, nie masz się czego bać”. Tu dużą rolę odgrywa to, jaką masz relację z osobą wiązaną lub wiążącą, w zależności po której stronie sznurka stoisz, że się tak wyrażę. Też jest to dobry sposób  na umiejętność oddawania kontroli drugiej osobie, odpuszczania, odpoczynku psychicznego. I świetna zabawa na rope jamach 🙂 powoli zaczynam sama odnajdywać się jako osoba wiążąca, i mam mega fan jak widzę że osoby przeze wiązane cieszą tym, relaksują, widzę ich uśmiech – to jest super budujące i motywujące, by rozwijać swoje umiejętności w tym kierunku.

Twój sposób na motywację do działania to?

Hm, myślę że w dużej mierze upór i sięganie po postawione sobie cele wynika z mojej natury – jestem kobietą ze wschodu, biłgorajanką, i jak sobie “wgram”, że coś chce mieć, to to będę mieć, choćbym miała tygodniami wstawać o 5 rano i zasuwać. Nie mała też jest zasługa ludzi wokół mnie – w tym roku dzięki motywacji Moniki, koleżanki ze studiów, podjęłam decyzję o rozpoczęciu studiów podyplomowych. Mam wokół siebie sporo artystów, ludzi z przeróżnymi pasjami, inspirujemy się wzajemnie, wspieramy, i to jest świetne.

Staram się też uczyć pokory i takiej, jakby to nazwać, zdrowej samokrytyki? Wiem że w życiu nie ma nic za darmo, nikt mi nie przyniesie sukcesu na złotej tacy pod nos ani odwali mojej roboty za mnie, więc trzeba też dać coś od siebie, przyłożyć się, przycisnąć tak solidnie, a jak widzisz potem tego efekty, no powiedz, czy wieczorne winko dla relaksu nie smakuje wtedy lepiej? 🙂

Rozmawiały Anna Zdunek znana jako Marishka i Karolina Panthera Strzelczyk

Po więcej sprawdź profil Marishka: https://www.facebook.com/Marishkapage/

Karolina Panthera Strzelczyk – jestem dziennikarzem, wydałam trzy tomiki poezji, od lat organizuję imprezę literacką Heraski w Krakowie. Od dziesięciu lat interesuję się w sposób zawodowy szeroko rozumianą psychologią, szczególnie skupiając się na zagadnieniach mowy ciała i relacjach. Jestem freelancerem, któremu wiecznie mało wrażeń, czasem możecie odnaleźć mnie na szklanym ekranie. Kocham życie i chcę swoimi przemyśleniami sprawić, żebyśmy wymieniali się doświadczeniami. Zajrzyj na IG: heraartystka

Sprawdź też – Cykl wywiadów motywujących: